Uwaga na śmiertelnie niebezpieczną trutkę, rozłożoną na terenach zielonych we Wrocławiu. Ostrzegamy - bo nie zrobił tego Zarząd Zieleni Miejskiej, który zlecił deratyzację. Do straży dla zwierząt zgłosiło się już czterech właścicieli psów, które zdechły po zjedzeniu opakowania z trucizną. Dlaczego nie wywieszono ostrzeżeń?

Tłumaczenia są różne. Zarząd Zieleni Miejskiej odpowiedzialność zrzuca na firmę, która przeprowadzała deratyzację i nie zadbała o odpowiednie zabezpieczenia, ale - zdaniem urzędników - nie tylko oni są winni. Zwierzęta - jeżeli byłyby wyprowadzane w parku na smyczy i miały kagańce - to nie doszłoby do wyciągnięcia trutki z tych miejsc bardzo osłoniętych. Druga sprawa: każde opakowanie jest opisane, oznakowane - mówią:

Problem w tym, że kilkuletnie dzieci bawiące się w parku Tołpy, czytać nie potrafią, a ciekawość, którą wzbudzi papierowe opakowanie z czymś przypominającym plastelinę, może okazać się dla nich śmiertelnie niebezpieczna.

Na szczęście w ostatnich dniach na słupach informację o trutce na własną rękę rozwieszali właściciele psów. Ale to przecież nie ich obowiązek. Przypomina o tym straż dla zwierząt, która chce złożyć w prokuraturze doniesienie o popełnieniu przestępstwa.

Oprócz parku Tołpy trutkę wyłożono w okolicach fosy miejskiej, na Wyspie Słodowej i Bielarskiej.