"Premier chciałby wziąć udział w uroczystościach smoleńskich. Ale ostateczna decyzja nie zapadła" - mówi gość Roberta Mazurka w RMF FM Michał Dworczyk. Szef kancelarii premiera zaznacza: analizujemy sytuację. "Trzeba zweryfikować jak pochodzi do tego Rosja, czy Białoruś. To skomplikowane przedsięwzięcie" - tłumaczy.

Gdzie miałby lądować samolot z szefem rządu na pokładzie? "Najbardziej optymalna możliwość na dziś to jest Witebsk czyli Białoruś".

Według szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka, Smoleńsk "na pewno nie" będzie wykorzystany do tego celu.

Jeżeli byłoby to lądowanie zrealizowane w Witebsku, trzeba otworzyć przejście graniczne dla obcokrajowców między Białorusią a Federacją Rosyjską. (...) Uruchomienie tego przejścia niesie za sobą pewne problemy. W tej chwili rozmawiamy z naszymi partnerami zagranicznymi  - stwierdził gość Roberta Mazurka.

Michał Dworczyk ocenił też, że wizyta premiera w Smoleńsku "jest prawdopodobna".

Nie ma żadnego innego, pozytywnego wyniku testu na koronawirusa (oprócz pacjenta w Zielonej Górze) - tłumaczył szef kancelarii premiera. Cztery inne osoby są objęte kwarantanną. Dwie osoby z rodziny mężczyzny i dwie, które same zgłosiły się do służb informując, że miały kontakty z tym mężczyzną - podkreślił Michał Dworczyk.

Większość procedur działa. Na pewno będą jednak się zdarzały pewne potknięcia - powiedział szef kancelarii premiera. 

Około 4 milionów zostało uruchomione (z rządowego funduszu 100 milionów) na walkę z koronawirusaem - zaznaczył gość Roberta Mazurka.

Pytany o odwoływanie imprez masowych - podkreśla: trzeba wykazać się zdrowym rozsądkiem. Procedury też muszą być zdroworozsądkowe.

Burmistrz, prezydent, czy wojewoda niech podejmują decyzje - podkreślił.

Czy prezes Jacek Kurski straci stanowisko? Nic mi o tym nie wiadomo - mówi Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera. Gość Roberta Mazurka pytany, czy prezydent powinien podpisać ustawę dającą mediom publicznym niemal dwa miliardy złotych, odpowiada: te środki są potrzebne. Co zrobi pan prezydent? Nie wiem - odpowiada.

Jednocześnie zaznacza: głosowałem za tą ustawą. Liczyłem, że to prawo wejdzie w życie. 

To nie jest żaden stan wojenny - przekonywał Michał Dworczyk w Porannej rozmowie w RMF FM. Szef kancelarii premiera odniósł się w ten sposób do zarzutów wobec specustawy mającej pomóc w walce z koronawirusem przyjętej w poniedziałek przez Sejm.

Przepisy dają rządowi specjalne możliwości nawet na 180 dni. To jest wprowadzenie dla rządu pewnych szczególnych uprawnień, z których mam nadzieję większość nie będzie w ogóle użyta - mówił polityk PiS.

Podał przykład z ostatnich dni: "Polska chciała kupić dużą partię odzieży ochronnej. Trwały procedury, które obecnie są po prostu niezbędne i gdyby nie zostały przeprowadzone, potem przyszedłby prokurator. (...) Trwały te procedury tak długo, że inne państwo podkupiło ten asortyment" - tłumaczył. Tym państwem była Austria. 

Robert Mazurek: Nie chce pan teraz zaocznie robić studiów z epidemiologii?

Michał Dworczyk: Na szczęście, nie jest to niezbędne. Minister Łukasz Szumowski i minister Pinkas, czyli Główny Inspektor Sanitarny, wyśmienicie radzą sobie z tą sytuacją. My, jako kancelaria premiera, staramy się koordynować działania.

Stan na dzisiaj. Wiemy, że jest jeden chory i nie ma żadnego innego potwierdzonego przypadku.

Nie ma żadnego innego pozytywnego wyniku testu na obecność koronawirusa. Mamy jednego pacjenta zdiagnozowanego.

Jedna osoba ma zdiagnozowanego koronawirusa, cztery są tam na obserwacji?

Cztery inne osoby są objęte kwarantanną. To są dwie osoby z rodziny tego pana, który jest zarażony plus dwie osoby, które same zgłosiły się do inspekcji sanitarnej, informując, że miały kontakt z tym mężczyzną po jego powrocie do kraju.

Taki obrazek w telewizji: dzieci w Policach zamknięte w internacie, wszyscy objęci kwarantanną. Czy coś wiadomo?

Około 200 osób było objętych kwarantanną, natomiast trzy osoby, które miały podejrzenie zarażenia koronawirusem przeszły testy - wyniki były negatywne, czyli nie mają koronawirusa, są zdrowe, wolne od tego wirusa. Decyzje o nałożeniu kwarantanny i odblokowaniu podejmuje Państwowy Powiatowy Inspektorat Sanitarny. Tam są eksperci od lat tym się zajmujący, oni podejmują decyzje.

I to oni a nie politycy będą decydować?

Oczywiście, że tak. Zawsze w takich przypadkach lekarze podejmują decyzje i specjaliści.   

To ja nie będę pana wypytywał o szczegóły terapii, bo rozumiem, że na tym pan się nie zna.

Prof. Szumowski jest tutaj doskonałym źródłem informacji, i pan minister Pinkas.    

Pan pewnie wie więcej o pieniądzach. Marszałek województwa lubuskiego, polityk Platformy Elżbieta Polak powiedziała, że nie dostali nic z zapowiadanych przez premiera 100 milionów.  

Premier w zeszłym tygodniu uruchomił rezerwę 100 milionów złotych w ramach ogólnej Prezesa Rady Ministrów na wnioski, które będą spływały za pośrednictwem wojewodów. Takie wnioski z pewnych województw już spłynęły, one idą przez Ministerstwo Zdrowia.

Czy ktoś już dostał pieniądze?

Około 4 milionów zostało uruchomionych. Jeżeli pan mnie zapyta, na które szpitale, to prześlę panu SMS-em w ciągu pół godziny, bo nie pamiętam tego. Natomiast wnioski - tak jak wczoraj rozmawiałem, po tym jak pani marszałek zrobiła konferencję, o co tu właściwie chodzi - okazało się, że niektóre szpitale składają wnioski, które trzeba poprawiać. Bo jeżeli znajduje się tam sprzęt typu drukarka albo inne elementy do zakupu, które na pewno są bardzo potrzebne, tego nikt nie kwestionuje, tylko że akurat te 100 milionów jest przeznaczone na konkretne działania, sprzęt, wyposażenie, leki związane z koronawirusem.      

Pan chce mnie zapewnić, po raz kolejny zresztą, że procedury działają.

Większość procedur działa. Natomiast oczywiście na pewno zdarzały się i będą się zdarzały jakieś potknięcia. To jest sytuacja - przyzna pan - dosyć niezwykła. Od kilkudziesięciu lat takiej epidemii, która objęła nie tylko Europę, ale cały świat nie było.

Panie ministrze, do pana jest jedno pytanie. Czy wystarczy pieniędzy? Pan mówi: będzie 100 milionów uruchomionych, na razie daliśmy 4 miliony. To może się okazać kroplą w morzu potrzeb.

To nie jest tak. Po pierwsze, 100 milionów zostało uruchomionych. Jak tylko spływa wniosek zweryfikowany przez Ministerstwo Zdrowia - po to, żeby nie był takich przykładów, jak podałem - to te środki są uruchomiane. Do tego jest 1 290 000 z rezerwy kryzysowej, a do tego w ustawie, która została przyjęta przez Sejm ostatnio, jest możliwość podejmowania decyzji przez Radę Ministrów o przesunięciu środków między działami w budżecie państwa.            

Czyli możecie komuś zabrać i dać na leczenie koronawirusa.

Można dowolną sumę ze środków w budżecie przesunąć na walkę z koronawirusem. W ogóle w całej tej sytuacji trzeba - tak jak mówi prof. Szumowski  - wykazywać się przede wszystkim zdrowym rozsądkiem i procedury, które są wdrażane, też muszą być zdroworozsądkowe. Np. we Włoszech czy w Niemczech nie odwołano meczów.

Niektóre odwołano, innych nie.

Tak. Dlatego że właśnie indywidualnie - ale co do zasady nie wprowadzono zakazu, prawda, organizacji imprez sportowych. Dlaczego? Dlatego, że tak naprawdę podejmowane decyzje są każdorazowo w sposób indywidualny. W Polsce też mieliśmy do czynienia z sytuacjami, gdzie imprezy masowe były odwoływane...

Jak w Katowicach, ta wielka impreza.

...a inne się odbywają. Ona się akurat odbyła, ale bez udziału publiczności. Więc tutaj każdorazowo - czy to burmistrz, prezydent, czy wojewoda - mogą podejmować tego rodzaju decyzje. 

Kampania wyborcza będzie dalej trwała i będą odbywały się spotkania z wyborcami?

To wszystko zależy od rozwoju sytuacji. Bo znowu, jeżeli okaże się, że będzie Polska z jednym pacjentem chorym na koronawirusa i ta choroba nie będzie się w Polsce rozprzestrzeniać, no to poza tym, że to w przestrzeni medialnej temat będzie żył, to nie będzie to wpływało. A jeśli się rozwinie i ilość zachorowań wzrośnie, to wtedy może się okazać, że imprezy zostaną ograniczone.

Panie ministrze, czy Jacek Kurski dalej będzie prezesem telewizji?

Nic mi nie wiadomo o tym, żeby miał pan prezes Kurski zmieniać pracę.

Wczoraj odwołano posiedzenie Rady Mediów Narodowych, która mogłaby go odwołać. Czy to oznacza, że prezes wygrał z prezydentem? Prezes nie chce odwołania Jacka Kurskiego, a prezydent - jak słyszymy - owszem, chce.

Rozumiem, że pan odnosi się do informacji medialnych, które podobnie jak pan, ja znam z mediów. Nie mam wiedzy w tej sprawie - przyznam się, że ostatnie kilka dni jestem skupiony głównie ma sprawach działania administracji związanymi z koronawirusem.

To może inaczej - czy prezydent Andrzej Duda powinien podpisać ustawę dającą niemal 2 miliardy na media publiczne?

To - przypomnijmy - są pieniądze, które rekompensują straty w abonamencie. W 2008 roku dzięki Donaldowi Tuskowi. Wówczas wysokość wpłat na media publiczne zaczęła maleć i teraz od pewnego czasu są rekompensaty dla mediów publicznych. I teraz tak. Media publiczne mają swoją pewną misję, kupują prawa do zawodów sportowych, do różnych imprez. W związku z tym te środki do funkcjonowania mediów są potrzebne.

Tak, wiem. Teatr Telewizji, TVP Kultura, urodziny papieża...

Również. Sejm przyjął określoną ustawę. 

Zadałem panu zupełnie inne pytanie. 

Co zrobi pan prezydent, ja tego nie wiem.

Nie, ja nie o to pytałem. Zadałem panu pytanie, czy pana zdaniem - posła, polityka, ministra, prezydent powinien podpisać tę ustawę?

Ja głosowałem za przyjęciem tej ustawy.

Ale sytuacja się zmieniła... 

Więc w sposób oczywisty liczyłem, tak jak inni parlamentarzyści, że to prawo wejdzie w życie. 

Posłanka Lichocka zdążyła pokazać palec, co wywołało określone emocje. Nie chce pan chyba, żebym to wszystko panu opowiadał. Pan doskonale wie.

Pani poseł przeprosiła za tę sytuację. Mówiliśmy o tym już wielokrotnie.

Tak, więc ja nie chcę wracać, chcę tylko pana jeszcze spytać. Czyli pana zdaniem nie zaszkodzi prezydentowi, jeśli podpisze ustawę dającą dwa miliardy mediom publicznym, tak?

Ja głosując za tą ustawą liczyłem na to, że ta ustawa wejdzie w życie. 

Czy pan i pan premier wybieracie się do Smoleńska w dziesiątą rocznicę katastrofy?

Tak jak ostatnio u pana redaktora wspominałem, premier chciałby wziąć udział w uroczystościach w Smoleńsku. W tej chwili analizujemy możliwości. Ostateczna decyzja nie zapadła jeszcze.