Prawie pół tysiąca osób przeszło ulicami Krakowa w 67. Marszu Pamięci, organizowanym, by uczcić ofiary likwidacji krakowskiego getta. Wielokrotnie nawiązywano do zdewastowania pomnika pomordowanych w obozie w Krakowie-Płaszowie. Padły słowa: "wstyd" i "hańba".

Uczestniczący w uroczystości ambasador Izraela w Polsce Zvi Rav-Ner powiedział, że powinniśmy pamiętać Żydów, którzy zginęli, i Polaków, którzy mimo grożącej im kary śmierci pomagali i ratowali żydowskich współobywateli. Dlatego szkoda, że stało się to, co się stało wczoraj w Płaszowie. To wstyd dla nas wszystkich. To wstyd dla imienia nie tylko Żydów, ale i sprawiedliwych Polaków, że są jeszcze tacy ludzie - powiedział ambasador.

Ambasador nawiązał w ten sposób do dewastacji pomnika pomordowanych w obozie w Płaszowie. Nieznani sprawcy wymalowali na obelisku m.in. swastyki i obraźliwe hasła m.in. "Jude raus" i "Hitler good". W nocy udało się je usunąć.

Zvi Rav-Ner dodał, że są na świecie prezydenci krajów negujący Holokaust i istnienie hitlerowskiego obozu śmierci w Oświęcimiu. Kto by pomyślał, że także i tu, tyle lat po wojnie mogą być ludzie chwalący Hitlera. Czy oni mogą kogoś reprezentować, czy to są wariaci, nie wiem, ale wiem, że trzeba pamiętać, edukować i z determinacją stale przychodzić tu co roku w imię tych, którzy zginęli, i tych, którzy ratowali, bo oni byli przedstawicielami sprawiedliwej ludzkości nawet w najgorszych czasach - mówił Rav-Ner.

Zdewastowanie pomnika w Płaszowie: wandalizm, profanacja

Zdewastowanie pomnika w Płaszowie nie było przypadkiem - przyznał w rozmowie z dziennikarzami przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie Tadeusz Jakubowicz. To był incydent, który został szczegółowo przygotowany i to jest najbardziej przykre - ocenił.

Kard. Stanisław Dziwisz złożył przewodniczącemu Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie Tadeuszowi Jakubowiczowi wyrazy solidarności z wszystkimi, których ta profanacja dotknęła.

To akt ogromnego wandalizmu, nieuszanowania pomordowanych, nieuszanowania wspólnoty żydowskiej i brak szacunku dla naszej ziemi, która zawsze była tolerancyjna - mówił dziennikarzom kard. Dziwisz. Musimy robić wszystko, żeby się to nigdy nie powtórzyło. To kwestia edukacji, kultury, poszanowania człowieka - dodał.

Uczestnicy marszu oddali hołd zmarłym w Płaszowie przy innym pomniku - poświęconym pomordowanym w obozie Żydom. Znajduje się on bardzo blisko zdewastowanego obelisku.

"Pamiętajmy, że w tym miejscu zabijano nie tylko Żydów, ale i Polaków"

Na pl. Bohaterów Getta, na którym w marcu 1943 hitlerowcy urządzili selekcję mieszkańców likwidowanego getta, uczestnicy Marszu Pamięci zmówili modlitwę za zmarłych, którą poprowadził naczelny rabin Krakowa Boaz Pasz. Przy zachowanym fragmencie muru getta na ul. Lwowskiej złożyli kwiaty i zapalili znicze. Kwiaty i znicze składano także pod głazem z tablicą upamiętniającą pomordowanych w obozie w Płaszowie Żydów.

Pamiętajmy, że w tym miejscu zabijano nie tylko Żydów, ale i Polaków - mówił Edward Mosberg, były więzień obozu w Płaszowie. Zapewnił, że jak długo będzie żył, będzie opowiadał o zbrodniach, które widział pracując w biurze Amona Goetha, komendanta obozu w Płaszowie.

Po marszu w dawnej Fabryce Schindlera, w której obecnie mieści się oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa odbyła się premierę filmu Marcina Kapronia "Lipowa 4", zawierającego relacje trzech polskich i jednego żydowskiego pracownika fabryki.

W nocy z 13 na 14 marca 1943 roku na ulicach getta zginęło około tysiąca osób, a wszyscy zdolni do pracy zostali przeniesieni do obozu w Płaszowie. Obóz ten początkowo był obozem pracy przymusowej, a potem koncentracyjnym. Był miejscem zagłady Żydów i Romów, okresowo przebywali tam także Polacy i przedstawiciele innych narodowości. Martyrologia więźniów Płaszowa była tematem filmu Stevena Spielberga "Lista Schindlera".