Wozy konne z aprowizacją dla rycerstwa walczącego pod Grunwaldem w otoczeniu kupców, igrców, szczudlarzy i grajków wjechały w sobotę na krakowski Rynek. W ten sposób przypomniano, że nawet najdzielniejsza armia, żeby walczyć najpierw musi zjeść.

Gdy średniowieczny tabor okrążał Rynek okazało się, że koń ciągnący jeden z wozów jest tak narowisty, że musi odpocząć od tłumu i upału. Później - już bezpiecznie - tabor skierował się na plac Szczepański, gdzie powitał go marszałek województwa Marek Nawara.

Choć nie ma niezbitych dowodów, że krakowskie obwarzanki pojechały pod Grunwald, to wedle ustnego przekazu król podczas przygotowań do wielkiego starcia z rycerstwem Zakonu Krzyżackiego nakazał krakowskim piekarzom piec obwarzanki.

Zaopatrzenie w zdatne do długiego przechowywania pieczywo było częścią akcji aprowizacyjnej dworu królewskiego, na które składały się także polowania w puszczach królewskich, konserwowanie mięsiw, suszenie grzybów i ziół. Akcja ta w znacznej mierze finansowana była z przychodów skarbca królewskiego zasilanego m.in. dzięki eksploatacji złóż solnych w Bochni i Wieliczce.

Na placu Szczepańskim stanęły dziś stragany, dzięki którym można było poznać realia średniowiecznego życia m.in. tajniki pracy kancelisty.

Publiczności rozdawano obwarzanki, można było spróbować także innych małopolskich specjałów m.in. oscypków i miodu.

Jutro tabor z aprowizacją będzie można zobaczyć na placu Zamkowym w Warszawie. Małopolskie posiłki dotrą też pod Grunwald. Tym, którzy przyjadą obejrzeć inscenizację średniowiecznej bitwy będą rozdawane krakowskie obwarzanki. W alei rzemieślników stanie stoisko Małopolski, na którym będą m.in. materiały promujące region.