Śmigłowce Mi-24 nie będą używane przez polskich żołnierzy w Afganistanie do czasu wyjaśnienia dzisiejszego wypadku tej maszyny. Pilot stracił panowanie nad maszyną, ponieważ śmigłowiec zaczął nabierać obrotów wokół własnej osi. Ostatecznie spadł na ziemię. Nie wiadomo na razie co było przyczyną była awarii.

Pilot - jak poinformował dowódca operacyjny Sił Zbrojnych RP Edward Gruszka - stracił panowanie nad maszyną, ponieważ śmigłowiec zaczął nabierać obrotów wokół własnej osi. Ostatecznie spadł na ziemię i uległ poważnemu uszkodzeniu.

Najważniejsze jest to, że wszyscy członkowie załogi, wszyscy pasażerowie - mimo, że wyglądało to okropnie, żyją. Nikt nie został poszkodowany - dodał.

Jak zaznaczył, jedna osoba jest pod obserwacją psychologów, co ma związek ze stresem, któremu uległa.

Generał dodał również, że w tym przypadku "nie można raczej mówić o winie pilota". Pilot jest akurat wyjątkowej klasy. Na tym śmigłowcu wylatał przez 20 lat 1700 godzin - zaznaczył.

Powiedział również, że sprawę już wyjaśniają eksperci, na miejsce zostaną też prawdopodobnie skierowani dodatkowi specjaliści.

W porozumieniu z dowódcą wojsk lądowych zdecydowałem o wstrzymaniu do czasu wyjaśnienia przyczyn tego zdarzenia eksploatacji Mi-24. Nakazałem też dowódcy kontyngentu wystąpić do naszego przełożonego operacyjnego w Afganistanie, generała Johna F. Campbella, by w tym okresie Amerykanie wypełnili lukę swoimi śmigłowcami - dodał Gruszka.

Mi-24 to ciężki śmigłowiec bojowy. Polscy żołnierze, służący w Afganistanie wyposażeni są w osiem takich maszyn i cztery Mi-17.