35-letni łodzianin Mariusz M., podejrzany o zabójstwo żony i dwojga swych dzieci, miał w chwili popełnienia zbrodni w znacznym stopniu ograniczoną poczytalność - wynika z opinii biegłych psychiatrów, która dotarła do łódzkiej prokuratury.

Oznacza to, że podejrzany może odpowiadać przed sądem, natomiast sąd w przypadku skazania może zastosować wobec niego nadzwyczajne złagodzenie kary. Badający mężczyznę biegli uznali też, że może on uczestniczyć w czynnościach procesowych - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.

Według prokuratury materiał dowodowy w tej sprawie został już zgromadzony; opinia była ostatnim dowodem do pozyskania. Wkrótce rozpoczną się czynności końcowe i podejrzany będzie zaznajamiany z materiałami śledztwa - dodał prokurator. Mariuszowi M. grozi kara od ośmiu lat więzienia, nawet do dożywocia.

Opinia biegłych powstała po przeprowadzeniu obserwacji psychiatrycznej podejrzanego.

Do tragedii doszło w połowie września ub. roku w wieżowcu przy ul. Dąbrowskiego w Łodzi. Nad ranem przyjaciółka rodziny zaalarmowała policję, że nie może się z nikim skontaktować, a dzieci nie pojawiły się w szkołach. Gdy policjanci przyjechali na miejsce, mieszkanie było zamknięte; przy pomocy strażaków weszli do środka.

W jednym z pokoi - w łóżkach - znaleziono zwłoki dwójki dzieci: 14-letniego chłopca i 9-letniej dziewczynki; w kolejnym - ciało ich 35-letniej matki, które przykryte było kołdrą. Kobieta miała poderżnięte gardło; dzieci zginęły od uderzeń siekierą. W trzecim z pokoi znajdował się 35-letni mężczyzna - mąż i ojciec ofiar. Miał obrażenia świadczące o tym, że usiłował odebrać sobie życie. Mężczyzna został zatrzymany, z ranami ciętymi na nadgarstkach trafił do jednego z łódzkich szpitali, gdzie przeszedł operację. Ustalono, że od kilku lat leczył się na depresję.

Łódzka prokuratura przedstawiła 35-latkowi zarzuty dokonania trzech zabójstw. Mężczyzna przyznał się do zarzucanych czynów. Wyjaśnił, że planował zabójstwo wcześniej, a sam chciał popełnić samobójstwo.

Biegli psychiatrzy, podczas jednorazowego badania, nie byli w stanie ocenić, czy był on poczytalny w chwili popełnienia zbrodni. Uznali, że konieczna jest obserwacja psychiatryczna, którą na wniosek prokuratury zarządził sąd.