Zamiast 61 tylko około 30 członków będzie liczyć sejmowa komisja samorządowa. To powrót do sytuacji sprzed sporu o ordynację wyborczą. Szeregi komisji poszerzono, bo potrzebowała tego koalicja, forsująca proponowane przez siebie zmiany.

Trudno takie dostosowane do pojedynczej sytuacji zmiany uznać za normalne. Należy jednak pamiętać, że wszystko to dzieje się w polskim Sejmie. Według sekretarza klubu PiS, nienormalny był już skład komisji przed jej poszerzeniem. Partie opozycyjne miały tam w stosunku do nas nadreprezentację. Nie stanowiło to problemu, dopóki nie było kwestii kontrowersyjnych. Kiedy się takowe pojawiły, podjęliśmy działania, które tą normalność przywróciły - wyjaśnia.

Kontrowersyjna ordynacja sprawiła więc, że „normalnością” stała się komisja licząca ponad 60 osób. Gdy owe kontrowersje się skończyły, zmieniła się też norma. - Jeżeli komisja zostaje rozdęta do nadliczbowych rozmiarów – jak to miało miejsce w tym przypadku – to nie jest sytuacja normalna - mówił ten sam sekretarz PiS.

Teraz monstrualna komisja ma wrócić do „normalnego” stanu sprzed boju o ordynację – choć formalnie ponad 60 członków komisji też w granicach owej „normalności” się mieści.