Beata Kempa i Zbigniew Wassermann wracają do hazardowej komisji śledczej. Sejm przegłosował w piątek kandydatury posłów PiS. Za powrotem Kempy opowiedziało się 235 posłów, 26 było przeciw, 176 wstrzymało się od głosu. Za Wassermannem głosowało 230 posłów, 193 było przeciw, a 14 wstrzymało się od głosu. Na porannym posiedzeniu Prezydium Sejmu odrzuciło zastrzeżenia klubu PO wobec kandydatur posłów PiS.

A to oznacza, że we wtorek Beata Kempa i Zbigniew Wassermann zasiądą do przesłuchania ministra Jacka Kapicy, a potem Mirosława Drzewieckiego i Zbigniewa Chlebowskiego.

Na razie jednak politycy PO są w szoku; miesięczna awantura zakończyła się ich kompromitacją, a komisja wraca do punktu wyjścia. Z tej perspektywy to było niepotrzebne – przyznaje Grzegorz Schetyna. Jednocześnie jednak zaznacza, że cała sprawa wróci. Tylko zaczyna się jej nowy etap - zaznacza. Śledczy z PO już zapowiadają, że usuną Wassermanna z komisji, ale – dla przyzwoitości – już po przesłuchaniu Chlebowskiego i Drzewieckiego. Z zeznań kolejnych świadków mogą wynikać bardzo niewygodne rzeczy dla pana Wassermanna - zaznacza Sławomir Neumann.

Ale nowy etap pojawia się także w relacjach koalicjantów. To właśnie głosy ludowców zdecydowały o sromotnej porażce Platformy. Na nic zdały się spotkania Waldemara Pawlaka ze Schetyną, a nawet obecność na sali obrad ministra skarbu Jacka Rostowskiego.

I nikt nie będzie PSL-u grillował. Nocą zwłaszcza – komentował w Sejmie Eugeniusz Kłopotek. Jego wypowiedź to aluzja to nacisków ze strony Platformy i sugestii, że ceną lojalności koalicjanta miały być pieniądze – dług PSL-u wobec fiskusa, 18 milionów złotych.

Posłowie PiS zostali w grudniu wyłączeni z komisji śledczej w związku z tym, że w 2007 r. jako członkowie rządu zgłaszali uwagi do projektu zmian w ustawie o grach losowych i zakładach wzajemnych. Wnioskujący o ich przesłuchanie posłowie PO argumentowali, że w ten sposób uczestniczyli w procesie legislacyjnym, który bada komisja śledcza.

PAP/RMF FM