Gdyńska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie działalności Fundacji Pomocy Dzieciom "Maciuś". Zdaniem prokuratury, jej prezes mógł nadużyć zaufania, wydając zebrane datki na obsługę fundacji i zbyt małe kwoty na posiłki dla dzieci.

Śledztwo wszczęto po przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego i prowadzone jest ono pod kątem nadużycia przez prezesa Fundacji "Maciuś" zaufania i udzielonych mu uprawnień - tłumaczy Witold Niesiołowski, szef Prokuratury Rejonowej w Gdyni

Niesiołowski poinformował, że w trakcie postępowania sprawdzającego śledczy doszli do wniosku, iż najprawdopodobniej prezes "Maciusia" w grudniu 2006 r. podpisał ze szwajcarską firmą "rażąco niekorzystną" umowę na świadczenie "usług w zakresie obsługi fundacji". Dodał, że fundacja mogła stracić z tego powodu co najmniej 1 mln zł.

Umowa to nie jedyna sprawa, na którą zwracają uwagę śledczy. Stwierdzili oni, że fundacja niewłaściwie rozporządzała pieniędzmi od darczyńców, przeznaczając duże kwoty na obsługę i niewielkie na działalność statutową.

Niewielka część pieniędzy szła na pomoc dzieciom


O działalności Fundacji "Maciuś" głośno było w marcu, kiedy w mediach pojawiły się informacje, że co roku uzyskuje ona od darczyńców kilka milionów złotych na pomoc głodnym dzieciom, a większość tych pieniędzy wydaje na wysyłanie listów za pośrednictwem szwajcarskiej firmy.

Przedstawiciele fundacji przyznali, że korzysta ona z usług firm zewnętrznych, które dzwonią bądź wysyłają listy do przyszłych darczyńców. Wydatki m.in. na kupno bazy adresowej, która jest własnością Fundacji, traktujemy jak inwestycję. Tylko dzięki niej możemy zbierać odpowiednie fundusze - tłumaczyli.