Sąd podjął decyzję o tymczasowym aresztowaniu 34-latka, który wczoraj z siekierą wszedł do sekretariatu prezydenta Grudziądza Macieja Glamowskiego i groził sekretarkom. Jednej z nich miał przystawić ostrze do twarzy.

Śledczy chcieli tymczasowego aresztowania na trzy miesiące, sąd uznał, że miesiąc wystarczy, by przeprowadzić postępowanie w tej sprawie. 34-latek usłyszał dziś zarzut kierowania gróźb karalnych pozbawienia życia jednej z sekretarek prezydenta - grozi mu za to do 2 lat więzienia.

Mężczyzna wyjaśnił, że owszem, był w urzędzie, ale do grożenia się nie przyznał. Według prokuratury areszt był konieczny, bo istniała realna obawa, że swoją groźbę mógłby spełnić. Wcześniej był on już dwukrotnie oskarżany o uszkodzenia ciała. 

"Siekierą sterroryzował sekretarki"

Wczoraj, specjalnym oświadczeniu, rzecznik prezydenta Grudziądza opisała niebezpieczne zdarzenie, do którego doszło w urzędzie miasta.

"Około godziny 13.00 do sekretariatu przy gabinecie prezydenta wtargnął mężczyzna, który siekierą sterroryzował sekretarki. Jedna z nich miała ostrze przystawione do twarzy. Tylko bardzo odpowiedzialna reakcja obu urzędniczek i zachowana przez nie zimna krew sprawiły, że napastnik nie zdołał zrealizować swojego planu i nie dostał się do gabinetu Macieja Glamowskiego" - napisała w oświadczeniu wydanym wczoraj rzecznik prezydenta Grudziądza.

Pracowniczki biura zaalarmowały policję i straż miejską. "Dzięki współpracy Urzędu Miejskiego z funkcjonariuszami napastnik został niebawem przy ul. Długiej zatrzymany przez policję" - dodała rzeczniczka.

Rzecznik prasowy grudziądzkiej policji sierż. sztab. Maciej Szarzyński powiedział PAP, że na szczęście nic się nie stało, a mężczyzna po uzyskaniu od jednej z sekretarek informacji, że prezydenta nie ma w gabinecie, opuścił budynek. Policjant dodał, że wcześniej mężczyzna groził sekretarce i o to jest teraz podejrzany.

Napastnik miał 2,5 promila alkoholu w organizmie.

Opracowanie: