Kolejna odsłona w batalii prawnej wokół wyborów prezydenckich w USA. Przed sądem w Tallahassee na Florydzie trwa przesłuchanie stron w sprawie ręcznego liczenia głosów w dwóch hrabstwach.

Demokraci domagają się, by operację tę przeprowadzić raz jeszcze, ponieważ w ubiegłym tygodniu nie zdążono sprawdzić wszystkich kart wyborczych. W rezultacie - jak argumentują prawincy Ala Gore'a - prawie 14 tysięcy głosów nie zostało policzonych w ogóle. Adwokaci George'a W. Busha argumentują, że karty te sprawdzono już przy wcześniejszym ręcznym sprawdzaniu i zakwalifikowano je jako źle wypełnione.

To już niemal ostatnia szansa dla Gore'a, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Tylko dzięki ponownemu przeliczeniu głosów może wyprzedzić kandydata Republikanów. Przypomnijmy - po zsumowaniu głosów oddanych na Florydzie przewaga Busha wynosi jedynie 537 głosów. Gore zmaga się również z czasem. Nawet jeśli werdykt będzie po jego myśli, to kolejne zliczanie głosów w dwóch hrabstwach musi się zakończyć przed 12 grudnia. Po tym terminie prawo do mianowania elektorów uzyskuje administracja Florydy. A ta w znacznej większości zdominowana jest przez zwolenników Busha.

00:10