Sąd zdecyduje o przyszłości kilkudziesięciu tysięcy fiolek corhydronu, które zostały wycofane cztery lata temu po wybuchu tzw. "afery corhydronowej". Prokuratorzy chcą oddać przebadane już fiolki producentowi. Zakłady farmaceutyczne Jelfa nie chcą ich jednak przyjąć. Twierdzą, że lek powinien zostać zwrócony do właścicieli - aptek, hurtowni, szpitali i osób prywatnych.

Cztery lata temu jeleniogórska prokuratura zgromadziła blisko 260 tysięcy fiolek corhydronu. Do tej pory przebadanych zostało 100 tysięcy ampułek. Ponieważ nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości prokuratura uznała, że nie ma potrzeby ich magazynowania i lek powinien trafić do producenta.

Jelfa stoi na stanowisku, że corhydron powinien zostać zwrócony właścicielom. Apteki, hurtownie i szpitale nie chcą jednak przyjąć leku, bo nie wiadomo, w jakich warunkach był przechowywany i raczej będzie nadawał się tylko do utylizacji, a to kosztuje. O tym, gdzie teraz trafi lek, rozstrzygnie sąd.

Lek został wycofany po tym, jak w trzydziestu trzech fiolkach zamiast corhydronu, stosowanego w leczeniu alergii, znaleziono scolinę - preparat zwiotczający mięśnie. W siedemnastu przypadkach pacjentom zamiast corhydronu podano wspomnianą substancję - szesnaście osób udało się uratować, siedemnasta zmarła. Śledztwo w tej sprawie trwa.