Według wstępnych ustaleń prokuratury, w spalonym mieszkaniu w Dąbrowie Górniczej urządzono nielegalną wytwórnię perfum. W mieszkaniu między innymi znaleziono resztki amoniaku i rtęci. Nie wiadomo jeszcze, co spowodowało eksplozję i pożar.

Policjanci sprawdzają, czy ofiara pożaru - właściciel mieszkania - sprzedawała także materiały wybuchowe.

Mieszkańcy przede wszystkim kojarzą samochód mężczyzny z reklamą butli gazowych, które sprzedawał, ale o tym, co się mogło dziać w jego mieszkaniu, twierdzą, że wiedzieli niewiele. On zawsze z takimi dużymi torbami chodził, no i teraz okazało się, że lubił sobie petardę odpalić - przypominają sobie sąsiedzi.

Jak powiedział prokurator, ustalono już, że mężczyzna nielegalnie wytwarzał w mieszkaniu perfumy. Sprzedawał je na jednym z targowisk. Ciężko ranna kobieta, która tuż po wybuchu zeszła po balkonie z 11. piętra na 10. w mieszkaniu była przypadkiem, a mężczyznę spotkała właśnie na targowisku i przyszła do niego kupić perfumy.