Co trzeci produkt włókienniczy sprawdzony przez Inspekcję Handlową budzi zastrzeżenia - donosi reporterka RMF FM Agnieszka Witkowicz, która dotarła do raportu Inspekcji o jakości ubrań. Zastrzeżenia dotyczą na przykład informacji na metkach.

Inspekcja Handlowa przebadała 371 partii materiału. Aż 122 z nich zakwestionowała ze względu na inny niż deklarowany skład.

Przykłady? Spódnica bawełniana, która zawierała właściwie wszystko poza bawełną: wiskozę, wełnę, akryl i poliester, czy bawełniana piżama, która w 100 procentach składała się z poliestru. Wątpliwości kontrolerów wzbudziły także skarpety z włókna bambusowego, które - jak się okazało - zawierały to włókno jedynie na etykiecie. W ubraniach wykryto też nikiel, kadm i ołów. W jednej trzeciej przebadanych przypadków skład materiału na metce nie odpowiadał faktycznemu.

Sprawdzenie w sklepie przez klienta, czy nie został oszukany jest trudne. Raczej nie powinniśmy liczyć na to, że ktoś pozwoli nam wyciąć np. z wybranej koszuli kawałek materiału po to, żeby poddać go zaawansowanym badaniom.

Jako klienci nie jesteśmy jednak całkiem skazani na porażkę. Jeżeli nam zaczyna się coś elektryzować a jest tam napisane, że to bawełna, to już powstaje duży znak zapytania. Naturalne wyroby się nie elektryzują. Elektryzują się syntetyki - powiedziała RMF FM Joanna Pietrzak z laboratorium UOKiK. Jeszcze jedna ważna rada dla pań: trzeba uważać też na koronki. Nawet te przy bawełnianej bluzce zazwyczaj są sztuczne.