"Chiny mają miliardy dolarów i czekają aż Polsce powinie się noga. Zaczną u nas mocniej inwestować, jeśli dopadnie nas kryzys taki jak w Grecji czy Portugalii. Nie zrobią tego jednak bezinteresownie" - tak szef Centrum Studiów Polska-Azja w rozmowie z reporterem RMF FM komentuje chiński skok na Europę. Chiny ostrzą sobie zęby m.in. ma portugalskie obligacje, które Lizbona wyemituje w środę.

Jeśli Chińczycy wpompują w Polsce pieniądze w centra logistyczne lub fabryki z konkretnej gałęzi gospodarki, to będą chcieli mieć realny wpływ na to, jak będą one funkcjonować. Wtedy może okazać się, że jesteśmy od ich inwestycji uzależnieni.

Szef Centrum Studiów Polska - Azja Radosław Pyffel, porównuje to działanie do uzależniania od siebie narkomana. To groźne, bo za chińskimi firmami stoi mocarstwowe państwo, które dokładnie wie, czego chce. Współpracujemy z partnerem, który ma jasną wizję, jest bardzo dobrze zorganizowany i ma związki ze swoim potężnym państwem a my kompletnie nie wiemy jak sobie z tym poradzić - tłumaczy. Polsce brakuje jednej spójnej strategii traktowania partnerów z dalekiego wschodu.

Chińczycy w Polsce interesują się kolejami dużych prędkości, kupili już część huty Stalowa Wola, budują też dwa odcinki autostrady A2. Polskie władze kompletnie nie kontrolują tego co dzieje się z częścią chińskich inwestycji. Pokazuje to przykład Centrum Chińskiego pod Warszawą. Żadna ze służb nie wie dokładnie co tam się tak naprawdę dzieje.