Sejm odbyła się debata nad obywatelskim projektem ustawy całkowicie zakazującym aborcji. Z projektu wynika, że przerwanie ciąży może być traktowane jako zabójstwo. Projekt przewiduje kary dla kobiety i lekarza przerywającego ciążę - również tę z gwałtu i zagrażającą życiu ciężarnej. W związku z tym, za jej dokonanie mogłoby grozić od 5 do 25 lat więzienia, a nawet dożywocie.

Przed Sejmem zgromadziła się grupa osób protestujących przeciwko zaostrzaniu przepisów aborcyjnych. W proteście wzięli udział m.in. przedstawiciele Strajku Kobiet. Uczestnicy trzymali transparenty z hasłami: "Nie Chciej Polsko Mojej Krwi" i "Ani jednej więcej". W pobliżu ustawiła się również mniej liczna grupa popierająca projekt Fundacji "Pro-prawo do Życia". Obie manifestacje oddzielała policja.

Projekt został przygotowany przez Fundację "Pro-prawo do Życia" i złożony w Sejmie przez Komitet Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji". Pod propozycją zebrano 130 tys. podpisów.

Zgodnie z projektem ustawy, moc stracić by miała ustawa z 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży - tzw. ustawa antyaborcyjna, która obecnie dopuszcza dokonanie aborcji w dwóch przypadkach. Przerwanie ciąży może być dokonane, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej lub zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.

W październiku ub.r. Trybunał Konstytucyjny uznał, że trzecia przesłanka aborcji zawarta wcześniej w tej ustawie, czyli przypadek ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niekonstytucyjna.

Obywatelski projekt m.in. wprowadza do Kodeksu karnego definicję dziecka poczętego, czyli "dziecka w okresie do rozpoczęcia porodu rozumieniu art. 149".

Aborcja jak zabójstwo

Z projektu wynika, że aborcja ma być traktowana tak samo, jak zabójstwo. W związku z tym za jej dokonanie może grozić od 5 do 25 lat, a nawet dożywocie. Karze podlegać ma kobieta i lekarz dokonujący aborcji.

W projekcie uchyla się obecne artykuły Kk dotyczące kar za aborcję. Obecnie karze podlega osoba przeprowadzająca zabieg przerwania ciąży, pomagająca w jego dokonaniu albo nakłaniająca kobietę do aborcji - grozi za to kara pozbawienia wolności do lat 3. W przypadku, gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej, kara wynosi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności, kobieta nie jest karana.

Według projektu, w przypadku spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka poczętego także, gdy konsekwencją jest jego śmierć oraz za narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty przez nie życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, sąd może wobec matki zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia. Za te czyny popełniane nieumyślnie matka ma nie być karana.

"Pro-prawo do Życia": Aborcja degraduje moralnie


Przedstawiciel wnioskodawców Mariusz Dzierżawski z Fundacji "Pro-prawo do Życia" powiedział, że "środowiska aborcyjne publicznie chwalą się uczestnictwem w 34 tys. nielegalnych działań, a jeszcze więcej zbrodni popełnianych jest po cichu" - stwierdził.

Dzierżawski podkreślał, że "zarodek, embrion, płód jest człowiekiem". "Jeśli rodzice są ludźmi, to również dziecko w łonie matki jest człowiekiem" - powiedział. Mówił, że jest to oczywiste również z punktu widzenia prawa, o czym świadczą - jak wskazywał - wyroki Trybunału Konstytucyjnego z roku 2020 i 1997.

Zdaniem Dzierżawskiego, organizacje aborcyjne działają jawnie, ponieważ art. 152 Kodeksu karnego - jak podkreślił - "zapewnia bezkarność matce dziecka poczętego, nawet gdyby zabiła je w najbardziej okrutny sposób", a także powoduje, że "praktycznie niemożliwe jest ściganie osób, które matkę do tego czynu nakłoniły, a nawet zmusiły".

Jego zdaniem: "aborcja zabija dziecko, niszczy życie matki i ojca, degraduje moralnie wszystkich, którzy biorą w niej udział". Przytoczył również słowa Jana Pawła II, że "naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości".

Czerwińska: Klub PiS upoważnił mnie do odrzucenia projektu

"Strasząc kobiety nie chroni się życia, klub PiS upoważnił mnie do skierowania wniosku o odrzucenie tego projektu w całości w pierwszym czytaniu" - powiedziała rzeczniczka PiS Anita Czerwińska.

Czerwińska przytoczyła ubiegłoroczne orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, w którym - jak mówiła - "jasno zostało zawarte, że kobieta w sytuacji kolizji, kiedy zagrożone jest jej życie, ma prawo wybrać swoje życie".

"Państwo reprezentujecie skrajność, z którą możecie podzielić się ze swoim oponentami, którzy są po drugiej, skrajnej stronie. Czyli tych wszystkich, którzy reprezentują ruchy proaborcyjne. Możecie, proszę państwa, podać sobie rękę, dlatego, że efekt tej ustawy byłby taki sam - nie byłoby mowy o ochronie życie" - oceniła.

"Stawiając kobiety przed wyborem: śmierć czy więzienie, nie prowadzi się do ochrony życia w żaden sposób. Może dojść do tak kuriozalnej sytuacji, że kobieta-ofiara gwałtu (będzie) miała orzeczoną wyższą karę niż gwałciciel. A przypomnę, że średnia kara orzekana za gwałt w Polsce to są 2 lata" - powiedziała Czerwińska.

"Działając w duchu odpowiedzialności, w interesie społecznym i w interesie państwa, kierownictwo klubu parlamentarnego PiS upoważniło mnie do skierowania do pani marszałek (Sejmu) wniosku o odrzucenie w całości w pierwszym czytaniu tego projektu" - poinformowała.


Posłanka KO: Rząd PiS nienawidzi kobiet

Posłanka Monika Wielichowska przypomniała wypowiedź prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który zapowiadał w 2016 r.: "Będziemy dążyli do tego, (...) by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię".

Zdaniem posłanki KO ta wypowiedź "dała impuls do działania PiS-owi i ultrakonserwatywnym fundamentalistom, dla których najważniejsze to urodzić - nieważne czy dziecko z gwałtu, czy dziecko z niepełnosprawnością, która zakończy jego życie w cierpieniach. Nieważne, czy martwy płód i czy przy okazji tego trudnego porodu umrze matka. Najważniejsze to urodzić".

Wielichowska wskazywała, że projekt przygotowany przez Fundację "Pro-prawo do Życia" przewidujący kary za wykonanie aborcji "nigdy nie powinien znaleźć się w Sejmie".

"Rząd PiS, który nienawidzi kobiet, trzyma się i trwa tylko dzięki antyszczepionkowcom i fundamentalistom. To dlatego w Polsce każdego dnia, od tygodni, podczas IV fali, umiera 400, 500, a dziś nawet 570 osób. A Polska jest w demograficznym kryzysie, bo Polki nie chcą rodzić dzieci w Polsce, która nie jest dla nich bezpieczna pod żadnym względem" - powiedziała.

Lewica i PSL za odrzuceniem projektu

Lewica będzie za odrzuceniem obywatelskiego projektu zaostrzenia prawa aborcyjnego w pierwszym czytaniu, przeciwko projektowi będzie też KP-PSL - wynika ze stanowisk przedstawionych podczas środowej debaty.

"Czy zakaz aborcji powoduje, że aborcji nie ma? Nie, aborcje są, tylko dzieją się gdzie indziej, poza systemem, za granicą, w domach, w prywatnych łazienkach" - podkreśliła. "Jeśli ten projekt wejdzie w życie, wszystkie osoby, organizacje, które pomogły kobietom, pójdą siedzieć na 25 lat lub na dożywocie" - dodała Katarzyna Kotula z klubu Lewicy.

"Z tej mównicy obiecuje, że jeśli lewica będzie u władzy, aborcja będzie legalna, bezpieczna i darmowa" - zapowiedziała.

W imieniu klubu Lewicy złożyła wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.

Bożena Żelazowska (KP-PSL) zwróciła uwagę, że życie ludzkie jest wielką wartością i należy go strzec, natomiast aborcja to na ogół tragiczny wybór. Proponowane zmiany w kodeksie karnym, jak zaznaczyła, nie pozwolą lekarzowi pomóc kobiecie, która niesie ciężko uszkodzony płód.

"Proponowane zmiany to wielkie utrudnienia dla lekarzy" - powiedziała Żelazowska. "Igracie ludzkim życiem, nie ma na to naszej zgody" - dodała.

"Nie podpiszemy się pod proponowanymi przez tę ustawę rozwiązaniami" - zapowiedziała.

W imieniu KP-PSL zaproponowała powrót do stanu prawnego sprzed wyroku TK z 2020 roku, a także referendum w sprawie aborcji.

Masowe protesty po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r., że niezgodny z konstytucją jest przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej dopuszczający przerwanie ciąży ze względu na ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu, zapoczątkowało ogólnokrajową falę protestów.

Wcześniej obowiązująca od 1993 r. Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży, zwana kompromisem aborcyjnym, zezwalała na dokonanie aborcji w trzech przypadkach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, gdy powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałt, kazirodztwo) i w razie dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.