Mniej pieniędzy na szkoły, drogi osiedlowe i inwestycje oraz planowana podwyżka cen wody. W takich czarnych barwach maluje drastyczną poprawkę do budżetu Bydgoszczy jej nowy prezydent, Rafał Bruski. Zarzuca on poprzednikowi, że przeszacował budżet o ponad 50 milionów złotych, a miasto znalazło się na skraju bankructwa.

Jak ustalił reporter RMF FM Tomasz Fenske, według poprzedniego prezydenta dochody ze sprzedaży miejskich gruntów miały dać właśnie około 50 milionów złotych, podczas gdy w Bydgoszczy nigdy nie udało się uzyskać w ten sposób więcej niż 27 milionów. Budżet trzeba więc ciąć.

W sprawie osiedlowych ulic prezydent wypowiada się jak zwykły bydgoszczanin: Ja sam mieszkam przy takiej ulicy i marzyłbym, żeby ona kiedyś była utwardzona. A mieszkam już przy niej dwadzieścia parę lat. ale to nie zmienia faktu, że pieniędzy na utwardzenie wielu dróg zabraknie. Na pocieszenie ma być za to więcej orlików. Tu Bruski żartuje, że w listopadzie chce przeciąć trzy wstęgi więcej.

Bydgoszczanom jednak do śmiechu nie jest i proponują inne oszczędności: redukcja etatów w urzędzie miasta, obniżenie płac urzędników. Obniżenia płac pewnie nie będzie, ale jak zapewnił prezydent Bydgoszczy, ratuszowi urzędnicy przez najbliższe cztery lata o podwyżkach mogą tylko pomarzyć.