Z nielegalnymi nagonkami na zwierzynę na naszym terenie nie mamy nic wspólnego, to robota kłusowników - twierdzi prezes koła łowieckiego "Koliber", działającego przy BOR. Policja sprawdza czy członkowie koła - w tym funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu i policjanci nie łamali prawa strzelając do zwierząt. Mieszkańcy Turska, gdzie dochodzi do strzelanin, boją się wieczorami wychodzić z domów.

Świadek tych polowań twierdzi, że przynajmniej pięciokrotnie takie sceny odbywały się na polu kukurydzy tuż za jego domem. Mężczyźni zawsze przyjeżdżali terenowymi samochodami. Wyposażone w mocne reflektory, oślepiają zwierzynę. Zwierzyna wtedy staje bezradna i zaczyna się strzelanie - mówi mężczyzna reporterowi RMF FM Wojciechowi Jankowskiemu:

"Koliber" ma 60-letnią historię, zrzesza ludzi, których łączy pasja, a takie metody są nam kompletnie obce – tłumaczy prezes Kolibra Janusz Stępniewski. W nocne eskapady myśliwych z "Kolibra" nie chce też wierzyć miejscowy myśliwy. Nie dopuszczam do siebie takiej możliwości - mówi Krzysztof Kneblewski:

Według niego nagonki na dziki i daniele prowadzone są nie tylko na terenie Kolibra, ale i w sąsiednich lasach.

Śledztwo prowadzi Policja z Bytowa. Funkcjonariusze nie zaprzeczają, że w kręgu osób podejrzanych są BOR-owcy i policjanci. W tej chwili nie ma żadnego znaczenia, czy to policjanci, czy funkcjonariusze BOR-u. Jeżeli doszło do naruszenia prawa, każdy, kto je naruszył, poniesie konsekwencje - mówią policjanci:

Dochodzenie będzie trudne, bo sprawców trzeba złapać za rękę. Myśliwi zapowiadają, że pomogą policjantom, bo też są zbulwersowani.