Bogdan Klich bierze w obronę 13 samorządowców z Zachodniopomorskiego, którzy polecieli rządowym samolotem z darami wartymi 30 tysięcy złotych do Iraku. Koszty przelotu były znacznie wyższe niż wartość darów.

Polecieli, bo w samolocie były wolne miejsca - tłumaczy minister obrony:

Wciąż nie wiadomo z kim dokładnie "zabrali się" urzędnicy. Rzecznik ministra tłumaczył, że lot był związany z misją wojskową, ale nie uzasadnił dlaczego w podróży do Iraku wykorzystano rządowego Tupolewa.

Już wracają

Po pięciu dniach opóźnienia zachodniopomorscy samorządowcy odlecieli w końcu z Iraku. Wojskowy samolot ma dotrzeć do Polski w nocy. Tym razem wojsko nie podstawiło jednak rządowego Tupolewa, w którym samorządowcy dolecieliby do Polski w cztery godziny.

Czeka ich za to blisko 10-godzinny lot wojskową Casą, w dodatku z międzylądowaniem na tankowanie. Nie ma miękkich siedzeń, tylko siedziska ustawione bokiem do kierunku lotu. Konferencję na jutrzejsze popołudnie zapowiedział już wojewoda zachodniopomorski. Być może wtedy poznamy dokładną listę osób, które były w Iraku.

Co tam robił szef celników?

Związkowcy z Służby Celnej żądają wyjaśnień od swojego szefa Jacka Kapicy. Barbara Smolińska przewodnicząca zrzeszenia służby celnej ze zdziwieniem przyjęła informacje reportera RMF FM o tym, że Kapica z samorządowcami z zachodniopomorskiego poleciał do Iraku. Jej zdaniem, powinien na miejscu rozwiązywać problemy celników, a nie zwiedzać wojskowe bazy.

Po co szef celników wybrał się nad Zatokę Perską? W ministerstwie finansów reporter RMF FM Paweł Żuchowski usłyszał, że Jacek kapica poleciał zapoznać się ze strukturą wielonarodowej dywizji i planami utworzenia administracji celnej w Iraku. Ma on też poznać zadania polskich żołnierzy, którzy pełnią służbę w Iraku.

Urzędnicy przekonują, że to nie wyjazd towarzyski, ale trzeba pamiętać, że Kapica jeszcze do niedawna był szefem Służby Celnej w Szczecinie, więc doskonale zna samorządowców, którzy polecieli z pomocą humanitarną.