Bliźniaczki rozdzielone ponad 60 lat temu w nieistniejącym już szpitalu w Łomży nie dostaną odszkodowania od Skarbu Państwa. Kobiety za błąd personelu domagały się po pół miliona złotych. Sąd Okręgowy w Białymstoku oddalił ich powództwo.

Zarówno proces, jak i uzasadnienie orzeczenia były tajne. Sprawa dotyczyła ochrony dóbr osobistych (prawa do życia w rodzinie i tożsamości), naruszonych działaniem personelu szpitala Św. Ducha w Łomży (placówka obecnie już nie istnieje). Pozwanym był Skarb Państwa reprezentowany przez wojewodę podlaskiego.  

Bliźniaczki urodziły się w grudniu 1950 roku. Dopiero po kilkudziesięciu latach dowiedziały się, że zostały rozdzielone wskutek zaniedbań personelu tej placówki. W wyniku zamiany dzieci jedna z sióstr nie trafiła do swojej biologicznej rodziny, a jej matce oddano inną dziewczynkę. Zamiana wyszła na jaw dopiero kilka lat temu po przeprowadzeniu badań genetycznych.

Sąd - jak mówi sędzia Joanna Toczydłowska - ocenił, że brak jest podstawy materialnej do przyznania zadośćuczynienia od Skarbu Państwa. Wyjaśniła, że w czasie gdy zdarzenie miało miejsce, nie obowiązywał jeszcze kodeks cywilny (z 1964 roku z późniejszymi zmianami) a kodeks zobowiązań, w którym nie było odpowiednika dzisiejszego zapisu w kodeksie cywilnym przewidującego zadośćuczynienie od Skarbu Państwa. Jak dodała, nawet gdyby nie było braku podstawy materialnej, to w kodeksie cywilnym jest zapis o tym, że roszczenie o naprawienie szkody wyrządzonej czynem niedozwolonym ulega przedawnieniu z upływem 3 lat od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia. Jednakże w każdym wypadku roszczenie przedawnia się z upływem 10 lat od dnia, w którym nastąpiło zdarzenie wywołujące szkodę.

Po wyjściu z sali rozpraw wszystkie trzy kobiety, uznały wyrok za krzywdzący. Straty moralne, które poniosłyśmy przez całe życie - nikt nam tego nie zwróci. Życie dwóch rodzin posypało się całkowicie, nigdy nie odbuduje się tych więzi - mówiła ze łzami w oczach jedna z kobiet.

Zamienione bliźniaczki opowiadały, że jeszcze gdy chodziły do szkoły podstawowej, były podejrzenia z racji podobieństwa dzieci z dwóch różnych rodzin, iż mogło dojść do zamiany w szpitalu, ale rodzice nie chcieli tego sprawdzać.

Dopiero kilka lat temu same zainteresowane przeprowadziły na własny koszty badania DNA, które wykazały, że doszło do zamiany, a podobieństwo dwóch pań z różnych rodzin nie było przypadkiem. Przyznały, że konkretne działania podjęły wówczas, gdy w mediach zaczęły być nagłaśniane przypadki zamiany dzieci w szpitalu.

Obecnie zamienione bliźniaczki mają ponad 60 lat, każda ma własną rodzinę i własne życie. Starają się utrzymywać ze sobą kontakt telefoniczny, bo mieszkają w różnych miejscach.

Proces rozpoczął się na początku ubiegłego roku. Bliźniaczki domagały się od Skarbu Państwa po 500 tys. zł zadośćuczynienia, czworo ich rodzeństwa - po 250 tys. zł. Część z nich zapowiada już zaskarżenie wyroku. 

(mpw)