Do pierwszego meczu jeszcze dwa lata, a policja już szuka bomb na stadionach, rząd myśli o zawieszeniu kilku przepisów, a więzienia szykują miejsca dla aresztowanych chuliganów - obwieszcza "Gazeta Wyborcza". Podczas rozgrywania turnieju nasz kraj może odwiedzić nawet milion turystów. Wśród nich mogą się pojawić terroryści.
Trwają także prace nad czasową zmianą niektórych przepisów i procedur. Sprawdzane są również firmy, które biorą udział w przygotowaniach do turnieju.
Na czas Euro trzeba będzie zawiesić m.in. część przepisów nowej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Trzeba też będzie zawiesić zakaz sprzedaży alkoholu na stadionach, bo w strefach VIP musi być alkohol, inaczej przedstawiciele UEFA sobie tego nie wyobrażają - tłumaczy wiceminister spraw wewnętrznych Adam Rapacki.
Ale nasz kraj czekają także poważniejsze decyzje - trzeba będzie ewentualne przywrócić na czas Euro kontrolę graniczną między Polską a UE. Tak zrobili Austriacy w 2008 r.
Do mistrzostw musi się też przygotować nasz wymiar sprawiedliwości. Teraz ważne są szkolenia, bo gdy policja zatrzyma np. 150 chuliganów, to wymiar sprawiedliwości musi natychmiast podjąć działania i w ciągu 48 godzin sprawa ma być załatwiona - opowiada Rapacki.
Do Euro przygotowują się nawet więzienia, które na czas mistrzostw muszą być gotowe do przyjęcia większej liczby skazanych za wybryki chuligańskie.
Największym zagrożeniem jest jednak oczywiście terroryzm. Rapacki: W najważniejszych momentach, np. w dniu otwarcia mistrzostw, pilnowana będzie cała przestrzeń powietrzna. Uwzględniamy nawet najmniej prawdopodobne scenariusze. Główną rolę odgrywa tu ABW.
Służby - ujawnia szef komitetu ds. bezpieczeństwa Euro - już prowadzą rozpoznanie środowisk potencjalnych terrorystów w kraju i za granicą.
Takiej kontroli imprez masowych jeszcze w Polsce nie było.