Autorka: Jola

Pewien chłopiec o imieniu Dowik bardzo chciał dostać się do drużyny koszykarskiej. Lubił grać w piłkę i był szybki, ale to nie wystarczyło.

- Jesteś za mały - usłyszał od trenera drużyny Orłów, do której Dowik chciał najbardziej na świecie należeć, grać z innymi chłopcami i mieć koszulkę ze swoim imieniem na plecach.

-Hm... Jestem za mały - smucił się Dowik - Co tu zrobić, żeby szybko urosnąć? - rozmyślał.

- Musisz chodzić na szczudłach - poradziła mu dziewczynka mieszkająca w Cyrku - założysz takie dłuuugie spodnie i na pewno teraz cię przyjmą.

- No nie wiem - zastanawiał się Dowik - Ale ja przecież nie umiem chodzić na szczudłach - znów pochylił główkę ze smutkiem.

- To nic takiego, mój tata robi to najlepiej na świecie, nauczy cię! - wykrzyknęła dziewczynka i zaprowadziła go do swojego taty.

Niestety tata cyrkowiec, który chodził na szczudłach najlepiej na świecie, nie miał akurat czasu, żeby uczyć Dowika.

- Może za tydzień, albo za miesiąc, a najlepiej przyjdź do mnie za rok - zaproponował - wtedy na pewno będę miał czas dla ciebie, bo teraz jestem bardzo zajęty.

- Nie, to dziękuję w takim razie - odparł Dowik - za rok... to za długo. Ja JUŻ muszę urosnąć.

Uścisnął dłoń taty cyrkowca i poszedł dalej szukać sposobu, żeby szybko urosnąć.

- Ej, chłopcze! Dlaczego się smucisz? - zawołał ktoś do niego.

Dowik się odwrócił i zobaczył żyrafę, która mu się bacznie przyglądała zza krat klatki. Chłopiec się rozejrzał, ale nikogo prócz żyrafy nie zauważył.

- Hej, do ciebie mówię - żyrafa schyliła nisko głowę tak, że patrzyła Dowikowi prosto w oczy - słyszałam, że chcesz szybko urosnąć, żeby dostać się do wymarzonej drużyny koszykarskiej. Mogę ci pomóc.

Chłopiec zdziwił sie bardzo, że żyrafa umie mówić, ale nie pytał jej o to, bo chciał się dowiedzieć co ma robić, żeby urosnąć i to bardzo szybko.

- Musisz chodzić z głową zadartą jak najbardziej do góry - powiedziała - tak jak ja. A zobaczysz jak szybko urośnie ci szyja i bedziesz grał w drużynie Orłów.

Dowik pomyślał, że może to jest dobry sposób, więc podziękował żyrafie za radę i przez dwie godziny trzymał głowę wysoko, wysoko w górze. Niestety ten sposób nie był dobry, bo bolała go szyja i nie urósł ani o centymetr.

Masował sobie kark i szedł już w stronę domu, gdy nagle na coś wpadł. Spojrzał w górę i zobaczył najprawdziwszą dobrą wróżkę, ubraną w bardzo długą niebieską suknię i z bardzo rudymi włosami. Takich rudych włosów Dowik jeszcze nigdy nie widział, a miał już sześć lat.

- Witaj Dowiku - powiedziała Wróżka ciepło się uśmiechając - ponieważ dzisiaj jest taka piękna pogoda na dworze, postanowiłam, że wyjdę z mojego domu i pierwszej osobie, którą spotkam, pomogę. Więc, w czym tobie mogłabym

pomóc?

Dowik długo się nie zastanawiał. Wiedział, czego chciał.

- Spraw proszę, żebym szybko urósł i dostał się do drużyny Orłów.

Zasępiła się Wróżka. Nie wiedziała, jak powiedzieć chłopcu, że tego zrobić nie może.

- Dowiku - zaczęła - widzę, że jesteś mądrym chłopcem, dlatego zrozumiesz, że pewnych rzeczy zrobić nie mogę, np. wtrącać się w przeznaczenie i ubiegać Matkę Naturę. Bo jeśli przeznaczone jest ci być w tej drużynie, to tak się stanie, i jeśli Matka Natura będzie chciała, żebyś był bardzo wysoki, to też tak będzie. Ja pomogę ci inaczej. Dam tobie buty, w których bedziesz bardzo wysoko skakał i powiem ci, co masz jeszcze robić. Musisz pić dużo mleka i jeść dużo warzyw, które sprawią, że bedziesz miał zdrowe kości i bedziesz szybko i zdrowo rósł.

I zniknęła. Dowik przymierzył buty - były fantastyczne - w jego ulubionych kolorach: niebieskim, żółtym i zielonym, były lekkie jak piórko i rzeczywiście skakał w nich pod samo niebo. Ale czy o to chodziło Dowikowi? Nadal nie był wysoki, jedynie bardzo wysoko skakał i był szybki jak wiatr. Gdy tak szybko skakał w swoich nowych butach, przez przypadek zobaczył go

chłopiec, który grał w drużynie Orłów

- Ojej, ale on wysoko skacze i jaki jest szybki - pomyślał. To był mądry chłopiec i wiedział, co zrobić z taką informacją. Pobiegł do swojego trenera i opowiedział mu o tym, co zobaczył.

- No, no - pomyślał trener - jednak się pomyliłem i nie doceniłem tego małego smyka.

Trener chciał się na własne oczy przekonać, co potrafi Dowik, więc posłał po niego jednego z chłopców z drużyny. Gdy Dowik przyszedł wraz z chłopcem, trener dał mu piłkę do koszykówki i kazał grać z innymi, a sam usiadł na ławce dla trenerów i bacznie się przyglądał.

- A niech mnie - pomyślał - ten chłopak jest niesamowity.

I rzeczywiście, Dowik mimo tego, że był najmniejszym zawodnikiem z całej druzyny, to skakał najwyżej i był najszybszy. Z łatwością dosięgał do kosza i zdobył dużo punktów.

- Gratuluję - zwrócił się do niego trener po meczu - jesteś od teraz członkiem drużyny koszykarskiej Orły.

I podał mu rękę. Dowik ją uścisnął.

- Przyjdź jutro na trening.

- Przyjdę - odpowiedział Dowik i pobiegł do domu.

I tak Dowik przez dwa lata grał w drużynie Orłów. Był najszybszy i najwyżej skakał, ale z czasem zauważył, że coś się dzieje. Buty robiły się za małe, tak jak bluzki i spodenki, w których chodził. Pomyślał, że pewnie to przez to, że jego mama ciągle je prała. Więc zażyczył sobie, żeby przestała to robić.

- Co ty mówisz Dowiku - obruszyła się jego mama - Przecież nie będziesz chodził w brudnych ubraniach i ponownie uprała całą jego garderobę. Chłopiec z żalem przyglądał się, jak jego cudowne buty wirowały w pralce.

- Szkoda - pomyślał - znowu się skurczą. Niedługo będą tak małe, że nie będę mógł ich założyć i przestanę tak wysoko skakać, a wtedy nie będę mógł już grać w drużynie. Ale mama miała rację. Ubrania trzeba prać.

Pewnego dnia przybiegł do domu bardzo poruszony. W ręku trzymał zdjęcie jego drużyny.

- Mamo zobacz - pokazywał mamie fotografię - Zobacz, gdzie jestem na zdjęciu. Patrz, jaki jestem wysoki.

Mama Dowika uważnie przyjrzała się zdjęciu, na którym Dowik był już nie tylko nie najniższy, ale odwrotnie, najwyższy z całej drużyny.

- Widzisz Dowiku - powiedziała mama - tak się martwiłeś, że jesteś mały, ale postępowałeś tak, jak radziła ci Wróżka, piłeś mleko i jadłeś warzywa. I urosłeś. Teraz nie będziesz już potrzebował swoich magicznych butów, żeby wysoko skakać.

- To prawda - przyznał Dowik - teraz już bez ich pomocy skaczę tak wysoko jak inni, a nawet wyżej i trener mówi, że jestem najlepszym zawodnikiem.

- A widzisz - pogłaskała go po główce mama - trzeba wierzyć w marzenia, a nim się obejrzysz, to wtedy się spełnią, tylko trzeba im trochę dopomóc. Ty się nie poddałeś, gdy trener dwa lata temu nie chciał cię przyjąć do Orłów i dotąd wierzyłeś i pracowałeś na to, aby marzenie się spełniło, aż wreszcie się to udało.

Mama uściskała mocno Dowika i poszła zrobić mu kolację, bo Dowik prócz tego, że bardzo urósł, to też bardzo dużo jadł warzyw i pił mleko.