Przez 90 minut Bill Clinton mówił o stanie państwa. Było to jego ostatnie takie orędzie.

Prezydent Stanów Zjednoczonych wygłosił w Kongresie coroczne orędzie o Stanie Państwa. Było to już ostatnie takie przemówienie w wydaniu Billa Clintona, który niedługo kończy swoją prezydenturę. Urzędujący przez dwie kadencje Clinton podkreślił, że Stany Zjednoczone są w tak dobrej kondycji jak nigdy dotąd.

"Bezrobocie spadło i spada dalej, prace nad ograniczeniem dostępu do broni palnej są bardzo zaawansowane, ulgi podatkowe są bardzo wysokie, a w budżecie znalazły się dodatkowe pieniądze na szkolnictwo i służbę zdrowia - to wszystko stało się właśnie za mojej prezydentury - mówił Clinton. A swoją przemowę podsumował słowami:

"Po 224-ech latach amerykańska rewolucja wciąż trwa. Pozostajemy nowym narodem. Tak długo jak nasze sny przeważają nad naszymi wspomnieniami Ameryka pozostanie młoda na zawsze - takie jest nasze przeznaczenie. Tu i Teraz jest nasza chwila".

Orędzie to trwało wyjątkowo długo. Bill Clinton przemawiał aż 90 minut. Jego mowa wielokrotnie była przerywana burzą oklasków. Prezydent nie zapomniał także o Al Gorze i żonie Hillary, którzy prowadzą swoje kampanie wyborcze. Wielokrotnie podkreślał zasługi jakie Gore miał w sukcesach jego prezydentury. W ten sposób torował mu drogę w przyszłorocznych wyborach do Białego Domu. Mówił także o wielkiej pomocy i wsparciu jakiego udzielała mu przez lata żona - Hillary Rodham Clinton. Ta z kolei walczy teraz o fotel w amerykańskim Senacie. No i tak oto Clinton upiekł kilka pieczeni na jednym ogniu.

Wiadomości RMF FM 7:45

Foto: EPA