Prokuratura zapłaci za błędy śledczych. Jak dowiedzieli się reporterzy RMF FM, pierwszy z pięciu sędziów podejrzewanych o branie łapówek w Bielsku-Białej wygrał od Skarbu Państwa 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Kolejni również zapowiadają pozwy.

Afera korupcyjna w bielskim wymiarze sprawiedliwości stała się głośna dzięki zwołanej w październiku 2006 r. specjalnej konferencji prasowej prokuratora Jerzego Engelkinga.

Oznajmił on wtedy, że na Podbeskidziu działała zorganizowana grupa przestępcza złożona z kilkunastu sędziów i prokuratorów a ustalenia poczynione w tej sprawie są porażające. Sąd dyscyplinarny jednak nie zgodził się na uchylenie immunitetów pięciu podejrzewanym sędziom uznając, że dowody przedstawione przez śledczych są słabe.

W lutym zeszłego roku prokuratura umorzyła śledztwo oczyszczając z zarzutów ostatniego z pięciu sędziów. Pierwszy z nich złożył sprawę z powództwa cywilnego o ochronę dóbr osobistych i ją wygrał.

Sąd okręgowy w Krakowie zasądził od Skarbu Państwa na rzecz powoda kwotę stu tysięcy złotych tytułem zadośćuczynienia. Sąd apelacyjny zmniejszył sumę do 50 tys zł - tłumaczy wiceprezes Sądu Apelacyjnego w Krakowie Krzysztof Sobierajski.

Kolejni sędziowie zamierzają także zwrócić się z powództwem. Oznacza, to, że rozpętanie afery w bielskim sadzie może kosztować prokuraturę nawet ćwierć miliona złotych. Gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że budżet tej instytucji ma w tej chwili spore problemy, będzie to dotkliwy cios dla budżetu prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.