Zaostrza się konflikt między białymi posiadaczami ziemskimi a czarnoskórymi bojownikami Chenjerai Hunzvina - zwanego Hitlerem. Od strzału prosto w twarz zginął biały farmer David Stevens. To pierwsza śmiertelna ofiara wspomnianego konfliktu.

Incydent wydarzył się około stu kilometrów na wschód od stolicy Zimbabwe - Harare. Davida Stevensa uprowadzono z domu. W buszu został zastrzelony. Uprowadzono też czterech sąsiadów Stevensa. Ich los pozostaje jak dotąd nieznany. Weterani wojny w byłej Rodezji popierani przez ugrupowanie polityczne prezydenta Roberta Mugabe nie ustają w zajmowaniu posiadłości ziemskich białych farmerów. Dzisiaj prezydent Mugabe oświadczył, że nie zamierza interweniować w tym sporze. To oznaczać może przyzwolenie na zajęcie farm siłą.

Ludzie Czendżiraja Hunzwina nie zważają na werdykt Sądu Najwyższego i rządu Zimbabwe. Są głusi także na apele międzynarodowej opinii publicznej. Wielu białych wyrugowanych ze swych majątków w obawie o zdrowie i życie opuściło już Zimbabwe. Od końca lutego - czarni bojownicy zajęli co najmniej 900 farm.

Kilka tysięcy farm białych osadników w Zimbabwe to prawie dwie trzecie powierzchni upraw tego kraju. Europejczycy, głównie Brytyjczycy, ale także między innymi Polacy, dostarczają większość żywności na miejscowy rynek. Czarnoskórzy mieszkańcy zaczęli się jednak upominać o swoje prawa. Próbują siłą zająć ziemię. Do tej pory kończyło się na przepychankach i słownych utarczkach - tej nocy doszło jednak do pierwszej tragedii. Jeżeli władze rzeczywiście nie zainterweniują, może dojść do rozlewu krwi - ostrzegają komentatorzy.

Wiadomości RMF FM 01:45

Ostatnie zmiany 11:45

Foto: EPA (Przywódca bojowników Chenjerai Hitler Hunzvi)