Czterdziestopięcioletni górnik zginął w kopalni "Borynia" w Jastrzębiu - Zdroju.

Mężczyzna zostawił żonę i czworo dzieci. Do wypadku doszło 700 metrów pod ziemią. Górnik, pracujący w kopalni jako ślusarz-spawacz został przygnieciony elementem obudowy zmechanizowanej. Zmarł po przewiezieniu do szpitala. W kopalni pracował od czterech lat. Dokładne przyczyny i okoliczności wypadku bada Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku.

To już 18 wypadek śmiertelny w górnictwie węgla kamiennego w tym roku. W całym zeszłym roku w kopalniach węgla kamiennego zginęło 25 osób. Najbardziej tragiczny w tym roku wypadek w kopalni miał miejsce 11 maja w Zakładzie Górniczym "Piekary". Po zawaleniu się skał stropowych zginęli trzej doświadczeni górnicy, którzy pracowali przy wzmacnianiu drewnianej obudowy chodnika.

10:35