Nowa forma spowiedzi (przez telefon) wywołuje we Francji ostre polemiki. W „telefonicznym konfesjonale” nie ma księdza, tylko… automatyczna sekretarka. Pomysłodawcy zachęcają tych wiernych, którym brakuje czasu, by pójść do kościoła, do wyznania swoich grzechów bezpośrednio Bogu i odprawienia telefonicznej pokuty.

Gdy dzwonimy do "telefonicznego konfesjonału", na początku słyszymy: Witamy w serwisie usługowym „Telefon do Boga”. Później automatyczna sekretarka informuje nas, że do spowiedzi niepotrzebny jest ksiądz - wystarczy wyznać swoje grzechy, żalować ich i postanowić poprawę.

Automatyczna sekretarka - jak sama nazwa wskazuje - zadaje nam później „automatyczną” pokutę. Jest też pokuta finansowa. Minuta telefonicznej spowiedzi kosztuje 0,34 euro. Cześć zysków przekazywana jest na cele charytatywne.

Właścicielka firmy, która założyła ten „telefoniczny konfesjonał” tłumaczy, że coraz mniej Francuzów chodzi do kościoła. W ciągu ostatnich 10 lat liczba wiernych uczestniczących w nabożeństwach spadła o jedną trzecią. Jej zdaniem, trzeba ich przyciągnąć do Boga nowoczesnymi metodami.

Zupełnie innego zdania jest jednak Konferencja Biskupów Francji. W specjalnym komunikacie ostrzega ona wiernych, że rozgrzeszenie uzyskane np. przez komórkę jest nieważne. Wierni korzystający z „Telefonu do Boga” mogą też udostępnić nagranie swojej spowiedzi innym osobom dzwoniącym pod ten sam numer - by ostrzec ich przed pokusami współczesnego świata.

Wielu francuskich komentatorów sugeruje, że publiczne - choć anonimowe - wyznanie swoich grzechów  przypomina telefoniczną psychoterapię. Potwierdza to spowiedź narkomana, której wysłuchał paryski korespondent RMF FM Marek Gładysz.

Już wiele razy poddałem się psychoterapii, ale czuję się jeszcze lepiej po tej spowiedzi, której przed chwilą wysłuchaliście - słychać głos wyznającego grzechy narkomana. Ktoś inny mówi o swoim nałogu oglądania pornografii w internecie. Nigdy jeszcze tego nikomu nie powiedziałem. To wielka ulga - usłyszał Marek Gładysz.