Wbrew oczekiwaniom, toruńska prokuratura nie ujawniła wczoraj szczegółów śledztwa w sprawie króla polskiej żelatyny - Kazimierza G. i jego trzech byłych wspólników. Cała czwórka została w piatek wieczorem tymczasowo aresztowana pod zarzutem wyłudzenia mienia państwowego dużej wartości.

Chodzi o nieprawidłowości w czasie prywatyzacji fabryki żelatyny w Brodnicy. Rzecznik toruńskiej prokuratury Jacek Trawicki odmawia komentarzy na ten temat i przedstawia krótkie uzasadnienie: "Dla dobra tego postępowania ujawnienie bliższych szczegółów sprawy, w tym także treści i zakresu stawianych zarzutów oraz przedmiotu postępowania jest w chwili obecnej przedwczesne. Przy czym zgodnie z zapowiedziami kierownictwa Prokuratury Okręgowej możecie się państwo w miarę rozwoju i postępów tego postępowania spodziewać bliższych informacji". Nie wiemy więc czy prawdą jest jakoby Kazimierzowi G. postawiono aż trzy różne zarzuty. Nieoficjalnie potwierdzają to kręgi związane z sądem, zaprzecza zaś zdecydowanie obrońca aresztowanego biznesmena. Prawdopodobnie również trzem byłym wspólnikom Kazimierza G., którzy zarządzali brodnicką fabryką doprowadzając ją do bankructwa postawiono kilka zarzutów.

Tymczasem rzecznik sądu Barbara Bogaczewicz - Jul zapewnia, że nakaz tymczasowego aresztowania nie został wydany bezpodstawnie: "Areszt tymczasowy stosuje się wówczas kiedy uznaje się, że inne środki zapobiegawcze nie są wystarczające". Mężczyznom, którym zarzuca się te nieprawidłowości grozi nawet 10 lat więzienia. Wniosek o aresztowanie sporządzono, by nie dopuścić do utrudniania śledztwa przez podejrzanych. Nie przyjęto też kaucji za zwolnienie króla polskiej żelatyny.

foto RMF FM

07:15