Dwie osoby zginęły, a 13 zostało rannych podczas wczorajszej strzelaniny w szkole średniej na przedmieściu San Diego - doniosła telewizja CNN. Zabójcą okazał się 15-letni uczeń tej szkoły. Motywy jego działania nie są znane.

Do tragedii doszło wczoraj w Santana High School, gdzie jeden z uczniów szkoły zaczął strzelać z broni palnej. Według informacji z biura szeryfa, zatrzymano już podejrzanego. Nastolatek będzie sądzony jak osoba dorosła. Kalifornijskie władzie poinformowały że chłopak, który zastrzelił w San Diego dwóch swoich kolegów ze szkolnej ławki oraz ranił trzynaście innych osób, zostanie oskarżony między innymi o dwukrotne zabójstwo oraz nielegalne posiadanie broni. Jeden ze świadków tragedii relacjonował: "Ten chłopak wyszedł na zewnątrz szkoły z rewolwerem w ręku. Cały czas się uśmiechał. Potem strzelił jeszcze kilka razy i wszedł do środka. To, że się uśmiechał - i to tak złośliwie - to było niewiarygodne". "To jest taki niepozorny chłopak i wszyscy dawali mu w kość. Parę dni temu wspominał coś o przyniesieniu broni do szkoły, ale nikt mu nie uwierzył. Ktoś odpowiedział mu, że na pewno tego nie zrobi, bo jest mięczakiem" - powiedział inny świadek zdarzenia. Kiedy padły strzały, na terenie szkoły zapanował chaos. Uczniowie i nauczyciele gorączkowo poszukiwali jakiegoś schronienia. Wszystkich uczniów ewakuowano do pobliskiego centrum handlowego. Niektórzy byli wstrząśnięci i zapłakani. Według relacji kolegów napastnika zapowiadał on, że zamierza przynieść do szkoły broń i strzelać. Pytał nawet czy nie chcą się do niego przyłączyć. Kiedy jednak pytali, czy mówi poważnie oświadczył, że żartuje. Nikt nie zgłosił tego faktu władzom szkoły. Uczniowie twierdzą, że nie chcieli wpędzić kolegę w kłopoty. O sprawie wiedział nawet ojciec jednego z uczniów. Teraz wszyscy zadają sobie pytanie dlaczego sprawa nie wyszła na jaw. Po masakrze dokonanej blisko dwa lata temu w jednej z amerykańskich szkół wszystkie programy zapobiegania podobnym wypadkom podkreślały konieczność zgłaszania takich gróźb odpowiednim władzom. Jak się bowiem okazuje zdecydowana większość młodych zamachowców wspomina komuś o swych planach. Połowa więcej niż jednej osobie. Niestety niektórzy potem realizują swe groźby.

W Stanach Zjednoczonych najczęściej

Strzelaniny w amerykańskich szkołach zdarzają się dość często. Te tragiczne incydenty nie są przy tym odzwierciedleniem ogólnego wzrostu przestępczości wśród nieletnich. Statystyki wskazują, że od 1994 roku przestępczość młodocianych z użyciem broni palnej nawet spada. Jednak niepokojący jest fakt, że rozprzestrzenia się z murzyńskich i latynoskich gett w wielkich miastach do tzw. dobrych dzielnic w zamożniejszych przedmieściach. Wciąż jednak zabójstwa za pomocą broni palnej dokonywane przez dzieci zdarzają się w USA wielokrotnie częściej niż w innych krajach wysoko rozwiniętych. Eksperci wskazują na rozmaite przyczyny tego zjawiska, począwszy od eskalacji przemocy w mediach, wpływu, jaki wywierają na dzieci niektóre brutalne gry komputerowe, aż po rozpad amerykańskiej rodziny, ogólny kryzys wartości i erozję norm moralnych.

Masakry w szkołach uprzytomniły jednak przede wszystkim decydującą rolę łatwego dostępu do broni. Od wielu lat uczniowie w wielu szkołach w USA przechodzą przez bramki z elektronicznymi wykrywaczami metali, ich teczki są sprawdzane przy wejściu, a na lekcjach odbywają się szkolenia, jak uchronić się przed trafieniem przypadkową kulą podczas nagłej strzelaniny. Środki te nie poprawiły jednak radykalnie sytuacji, ponieważ detektory bywają zawodne, a część incydentów z bronią zdarza się poza budynkiem szkoły.

foto EPA

04:25