Samotne matki z dziećmi ze spalonego ośrodka warszawskiego Markotu znalazły schronienie w ośmiu drewnianych barakach.

Marek Kotański, szef Markotu, liczy na szybką odbudowę domu lub na wypożyczenie od władz miasta kontenerów mieszkalnych. Apeluje o pomoc dla pogorzelców, koce, kołdy oraz ciepłe ubrania dla dorosłych i dzieci. Budynek spłonał bowiem całkowicie, razem z wyposażeniem. W pożarze zginął 3-letni chłopiec. Ewakuowano prawie sto osób. Ogień powstał prawdopodobnie od grzejnika, którym kobiety dogrzewały swoje pokoje.

06:00