Ognisko tularemii – groźnej choroby odzwierzęcej, pojawiło się kilkaset kilometrów na wschód od Moskwy. Zanotowano już prawie 200 przypadków zachorowań. W Internecie pojawiły się przypuszczenia, że Rosjanie pracują nad bronią biologiczną.

Choroba pojawiła się w trzech rosyjskich obwodach: niżnowgorodzkim, władimirskim i riazańskim, i zaskoczyła specjalistów. Lekarze twierdzą, że w poprzednich latach notowali tylko pojedyncze przypadki zachorowań. Władze zapewniają jednak, że wzrost zachorowań nie jest czymś nadzwyczajnym.

W Internecie informacja o tularemii wywołała burzę, ponieważ bakterie, które ją wywołują, były popularnym orężem biologicznym. Pojawiły się już przypuszczenia, że ognisko choroby może mieć coś wspólnego z bronią biologiczną, a wręcz świadczyć o tym, że w dalszym ciągu Rosjanie nad nią pracują. Władze w Moskwie nazwały te komentarze bzdurą.

Tularemię przenoszą żyjące na wolności zwierzęta, m.in. zające i gryzonie. Jej objawy przypominają dżumę. Kilkanaście dni temu pojawił się pierwszy od 10 lat przypadek tej choroby w Polsce. Zachorowała mieszkanka Olsztyna, która podczas koszenia trawnika skaleczyła się źdźbłem zakażonej trawy.