Po 60 tysięcy dolarów odszkodowania otrzymają rodziny zaginionych marynarzy ze statku "Martina".

Jednorazowe zadośćuczynienie może być wypłacone od razu, ale pod warunkiem że ciała zaginionych zostaną odnalezione. Gdyby jednak tak się nie stało, rodziny czeka proces o odszkodowanie.

Tymczasem Szwedzka straż przybrzeżna zlokalizowała wczoraj wrak duńskiego tankowca "Martina", który poszedł na dno po zderzeniu jednostką "Werder Bremen". Jednostka leży na głębokości 27 metrów, przełamana na dwie części. W katastrofie statku zaginęło 5 marynarzy z 7 osobowej polskiej załogi, pozostałych dwóch udało się uratować.

Szwedzkie służby przybrzeżne wznowiły rano poszukiwania polskich marynarzy, dowódca akcji - kapitan Hans Helmem powiedział sieci RMF FM: "Przez cały ranek usiłowaliśmy dostać się do wraku, ale niestety nie udało się nam z powodu silnego prądu"

Według szwedzkiego Urzędu Morskiego, przyczyną katastrofy statku było staranowanie go przez niemiecką jednostkę. Z powodu złej widoczności za późno zauważyła ona manewr statku "Martina" i nie zdążyła wyhamować. Uderzyła w prawą burtę duńskiego statku, który natychmiast zaczął tonąć.

Wciąż niewyjaśniona pozostaje kwesta nieudzielenia pomocy polskim rozbitkom. Dwaj uratowani Polacy sugerują, że załoga niemieckiego statku "Werden Bremen" nie chciała pomóc tonącym. Według jednego z niemieckich armatorów - kapitanem "Werden Bremen" był Polak z niemieckim obywatelstwem. Armator nie chciał się wypowiadać w sprawie narodowości załogi.

Wiadomości RMF FM 6:45

Ostatnia zmiana 9:45