Robert Kranjec został zwycięzcą pierwszego w tym sezonie konkursu lotów narciarskich w Bad Mitterndorf (HS-200). Słoweniec w sobotnich zawodach lądował na 195. oraz 200. metrze. Adam Małysz po dwóch równych skokach uplasował się ostatecznie na 7. miejscu.

Identyczne odległości jak Robert Kranjec, uzyskał Simon Ammann, ale Szwajcar miał gorsze oceny za styl i w konsekwencji przegrał o pół punktu. Na najniższym stopniu podium stanął Martin Koch, który w pierwszej serii skoczył 192, a w finale uzyskał najlepszą odległość - 201,5 metra. Tuż za podium zawody zakończył Antonin Hajek, który osiągnął 193 oraz 196 metrów. Dopiero piąty tym był Gregor Schlierenzauer (192,5 oraz 193 metry), a szósty zwycięzcza 58. TCS - Andreas Kofler (188,5 i 190m).

Najlepszy z Polaków, Adam Małysz zajął 7. pozycję, po dobrych skokach na 187,5 oraz 190,5 metra. Pozostali Polacy również spisali się poprawnie - do drugiej serii z 14. miejsca awansował Łukasz Rutkowski, który skoczył 180,5 metra,a w finale lądował pół metra bliżej i awansował o jedną pozycję. 28. ostatecznie był Krzysztof Miętus, 18-latek skoczył 165 oraz 160 metrów. W finale nie zobaczyliśmy Stefana Huli (163m) oraz Marcina Bachledy (162m), którzy odpadli po pierwszej serii.

Adam Małysz po sobotnim występie na skoczni w Kulm ma powody do zadowolenia. Najlepszy polski skoczek wypadł znacznie lepiej, niż kilka dni temu w Bischofshofen i wyraźnie wraca do formy.

- Przed pierwszym skokiem miałem pewne obawy, ale na mamucie one zawsze się pojawiają - to przecież skocznia, która nie wybacza błędów. Zastanawiałem sie, jak to będzie, bo przeniesienie się w ciągu kilku dni na obiekt o 100 metrów większy jest dosyć trudne. Cały czas jednak wierzyłem, że jeśli na małej skoczni dobrze mi szło, to tak samo będzie również na dużej i to mi pomagało. Jeśli chodzi o mój gest radości po skoku, pojawił się on dlatego, że bardzo przyjemnie jest prowadzić. Chciałbym, aby ta przyjemność i radość ze skakania powróciły na dobre - mówił po konkursie Adam Małysz.

- Moje skoki w Ramsau były zdecydowanie lepsze, niż te w Bischofshofen. Gdybym skakał nadal tak samo słabo, to pewnie nie byłoby sensu tutaj jechać. Gdy na skoczni małej nie skacze się dobrze, to na mamucie te błędy stają się jeszcze bardziej widoczne. Dziś jestem zadowolony, bo loty były całkiem przyzwoite, choć jeszcze trochę brakuje do najlepszych - kontynuował "Orzeł z Wisły".

- W Ramsau pracowaliśmy trochę nad prędkościami na progu i dziś było pod tym względem znacznie lepiej. Tu jest także bardziej stromy rozbieg, więc jedzie się zupełnie inaczej. Efekt jest widoczny. Nowego kombinezonu nie wypróbowałem, bo został źle uszyty. Miał być trochę większy, a jest mniejszy. Po powrocie musimy pojechać i wszystko dokładnie ustalić na miejscu, tak aby było dobrze - zakończył nasz najlepszy skoczek.