Pałki, gaz łzawiący i pieprz w aerozolu - takimi środkami policja rozganiała demonstrantów na ulicach Waszyngtonu.
Waszyngton zablokowany. W związku z protestami towarzyszącymi obradom Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego policja zamknęła szereg ulic, ustawiła blokady i nie będzie wpuszczać nikogo. Pracownicy wielu instytucji rządowych mieszczących się w centrum miasta będą mieli dziś wolne.
Tymczasem w Waszyngtonie demonstrujący przeciwko MFW i Bankowi Światowemu zapowiadają, że mimo wczorajszej interwencji policji i setek aresztowanych osób nie zrezygnują z protestów. Odgrażają się wręcz, że wstaną wcześniej by być "na pozycjach" już od bladego świtu. Szef waszyngtońskiej policji Charles Ramsey jest przekonany, że miastu grozi komunikacyjny paraliż - mimo to stara się nie demonizować sytuacji
Wczoraj do starć przeciwników Międzynarodowego Funduszu Walutowego ze służbami porządkowymi stolicy USA dochodziło głównie na skrzyżowaniach. To właśnie przecięcia ulic były głównym celem manifestantów - blokując je, uniemożliwiali notablom z MFW dojazd na spotkania w siedzibie Funduszu. Nie przeszkodziło to jednak w odbyciu się rozmów na szczycie. Szefowie waszyngtońskiej policji zapewniali, że funkcjonariusze używali siły tylko gdy byli do tego zmuszeni agresywną postawą protestujących.
"Nie widziałem żadnej przemocy w szeregach policjantów, widziałem natomiast dużo opanowania i bardzo dobrego osądu sytuacji. Przed akcją powtarzaliśmy im aby nie dali się sprowokować, byli profesjonalistami i dokonywali aresztowań tylko kiedy będzie do konieczne - i tak właśnie się wszystko odbyło" - powiedział sieci RMF komandor Kim Dein, z dowództwa waszyngtońskiej policji.
Wczorajsze demonstracje i starcia nie zablokowały wprawdzie szczytu, ale sprawiły, że jego uczestnicy musieli się chyłkiem przemykać na miejsce obrad, a kilku a nich - w tym minister finansów Francji - w ogóle tam nie dotarło.
Zdaniem organizatorów wczorajszych protestów na ulicach Waszyngtonu zgromadziło się od 10 do 20 tysięcy manifestantów. Han Shan - jeden z organizatorów demonstracji z ramienia ruchu "Mobilizacja na Rzecz Światowej Sprawiedliwości" był bardzo zadowolony z przebiegu całej akcji: "Musieli zmilitaryzować miasto, aby te obrady w ogóle mogły się odbyć. Obywatele Stanów Zjednoczonych przyłączają się teraz do tego wielkiego międzynarodowego ruchu przeciwko globalizacji, takiej globalizacji, jaką reprezentują Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy. Jestem bardzo zadowolony z tego, co się tu działo, świętujemy nasze zwycięstwo, naprawdę wygraliśmy. To nie jest najważniejsze, że nie zdołaliśmy zablokować obrad. Bez wątpienia zmieniliśmy ich porządek. Te instytucje są w oblężeniu i zdają sobie z tego sprawę."
Policja ocenia, że demonstrantów było około 6 tysięcy. W aresztach policyjnych znalazło się ponad 700 protestujących. Wydarzenia obserwował nasz korespondent Grzegorz Jasiński:
Zobacz też:
Już wcześniej dochodziło do gwałtownych protestów przeciwko globalizacji, przede wszystkim podczas szczytu WTO w Seattle w grudniu 1999 roku:
Wiadomości RMF FM, niedziela 16 kwietnia, godz. 20:45
Ostatnie zmiany: 00:45, 06:45, 07:30, 10:45