Premier Donald Tusk spotkał się z kadrą naukową w Toruniu na debacie poświęconej reformie szkolnictwa wyższego. Szef rządu zadeklarował, że nawet w czasie kryzysu nauka pozostanie "dziedziną, w którą tak czy inaczej będziemy wkładać więcej pieniędzy". Ale też zaraz zachęcał naukowców do szukania oszczędności w samych instytucjach naukowych. W ocenie uczestników, Tusk wypadł jednak blado.

Usłyszeliśmy pewne już znane fakty, żadnego konkretu niestety nie usłyszeliśmy - narzekali uczestnicy debaty. Odpowiedzi premiera na pytania profesorów były bardzo "okragłe". Przy niektórych, takich, jak na przykład pytanie o propozycję nowej definicji studiów zaocznych, szef rządu poległ. Szczerze powiedziawszy... nie mam zdania - przyznał rozbrajająco.

Gdy naukowcy zasugerowali, że mówiąc o wzroście nakładów na naukę z budżetu zarządów PO o 20 procent sprytnie powiększa je o pieniądze z Unii, poprosił o czas. W poniedziałek będę wiedział co do złotówki, jak jest naprawdę. - powiedział.

Dziennikarzy zaproszono na dyskusję, ale pytań od nich nie przewidziano.