Były lekarz wojskowy z Bydgoszczy, który po pijanemu pojechał do wypadku nie poniesie za to żadnej kary. Ojciec ofiary zapowiedział wniosek do Rzecznika Praw Obywatelskich, a następnie do Trybunału w Strassburgu.

Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury, która domagała się ponownego procesu. Jedyną karą pozostanie zatem pół roku więzienia w zawieszeniu. Trzy lata temu do wypadku wyjechał zespół reanimacyjny, którym kierował Dariusz Z. Jak wykazały badania miał wtedy we krwi ponad dwa promile alkoholu. Po przyjedzie na miejsce lekarz stwierdził zgon ofiary, tymczasem według świadków 19-letni Dawid K jeszcze żył. Od wyroku nie będzie odwołania. Prokurator wojskowy, który wnosił o kasację nie chciał komentować decyzji. Wyraźnie zbulwersowany był ojciec ofiary Andrzej K., który zapytał: ”czy prawo jest kulawe w Polsce, czy lekarze mogą pić.”

Dariusz Z. Służył w wojsku. Dorabiał jako anestezjolog w pogotowiu. Trzy lata temu - 1 listopada, jego ekipa pojechała do wypadku. Lekarz był pijany – kiedy nietrzeźwość wyszła na jaw, jego stan pomagał mu tuszować kolega z pogotowia. Jednak surowej kary nie będzie – w myśl nowego kodeksu pełnienie czynności służbowych w stanie nietrzeźwym jest jedynie wykroczeniem. Surowsze przepisy dotyczą urzędników państwowych, ale lekarz pogotowia nie jest traktowany jako urzędnik, co orzekł dzisiaj sąd najwyższy, który orzekał jednak jedynie w kwestiach prawnych a nie merytorycznych. Ojciec ofiary zapowiedział wniosek do Rzecznika Praw Obywatelskich, a następnie do Trybunału w Strassburgu. Posłuchaj relacji warszawskiego korespondenta RMF FM, Piotra Salaka:

foto RMF

15:35