Ministrowie edukacji narodowej i finansów zostali pozwani do sądu. Stołeczny powiat oskarża ich o uporczywe niewypłacanie obiecanych 30 milionów złotych, które miały być przeznaczone na utrzymanie szkół a na konto starostwa nie dotarły.

Aby więc wypłacić nauczycielom podwyżki, które zagwarantowała im Karta Nauczyciela powiat musiał pożyczyć pieniądze od zarządu miasta. Oprócz skierowania sprawy do sądu były też inne sposoby na wyegzekwowanie pieniędzy z ministerstw ale wszystkie prowadziły w ślepy zaułek. Starostowie wydeptali ścieżki do ministerstw, dzwonili, pisali pisma i nic nie uzyskali poza stwierdzeniem, że pieniądze słusznie się należą ale ich nie ma. Marek Rasiński wicestarosta powiedział: "Czekaliśmy niemal do ostatnich dni grudnia, że być może choć część z tych środków, które nam się należą wpłyną do budżetu powiatu z administracji rządowej. Niestety nie wpłynęły". Wniosek wpłynął zaś do sądu w ostatniej chwili bo 29 grudnia ubiegłego roku. Jest to pierwsza taka sprawa w Warszawie choć pewnie nie ostatnia. Nad pozwaniem przedstawicieli skarbu państwa zastanawia się też zarząd miasta stołecznego, który nie dostał obiecanych dotacji przeznaczonych z kolei na inwestycje komunikacyjne: metro i drogi krajowe.

12:05