Osiem ton bardzo silnych materiałów wybuchowych i 600 detonatorów – przechwycili rosyjscy celnicy na moskiewskim lotnisku Domodiedowo. Ładunek przyleciał z Wiednia i miał trafić do Kazachstanu. Śledztwo wszczęła Federalna Służba Bezpieczeństwa i szybko okazało się, że niebezpieczny ładunek leciał do kopalni, a całe zamieszanie wywołał brak odpowiednich dokumentów.

Ładunek był przewożony na pokładzie samolotu transportowego AN-12 z Wiednia do Kazachstanu, a wysłała ho hiszpańska firma. Podejrzenia celników wzbudziły dokumenty przewozowe. Ich zdaniem były one prawdopodobnie sfałszowane. Wynikało z nich, że materiały wybuchowe zostały wysłane z Wiednia przez hiszpańską firmę "Union Espagnol". Odbiorcą miało być kazachskie przedsiębiorstwo o nazwie "Kazakstan Corporation" w mieście Dżezkagan w centrum Kazachstanu. Sprawę przejęło FSB i szybko okazało się, że ładunek przeznaczony był dla kopalni w Kazachstanie: "To zwykłe przemysłowe cargo" - powiedział rzecznik lotniska Igor Tichomirow, przyznając, że przewoźnik zaniedbał przygotowania właściwych dokumentów.

Doniesienie o samolocie z 8 tonami materiałów wybuchowych na pokładzie zelektryzowało media, które po terrorystycznych zamachach w USA, reagują na takie sygnały natychmiast.

foto RMF

11:45