Ruszył drugi dzień procesu "Krakowiaka". Janusz T., tak jak wczoraj, rzucał pod adresem sędziów i prokuratora obelgi i wyzwiska, trzeba było wyprowadzić go z sali. Oprócz Janusza T. na ławie oskarżonych zasiada 35 przestępców. Gangsterzy odpowiedzą między innymi za cztery zabójstwa, porwania, wymuszanie haraczy, handel bronią i narkotykami. Procesowi towarzyszą specjalne środki ostrożności.

Sąd Okręgowy w Katowicach zadecydował, że biegli psychiatrzy jeszcze raz zbadają "Krakowiaka". Zdaniem sędziów nie powinno to zablokować procesu. Na badanie psychiatrzy mają bowiem tydzień - do następnej rozprawy. Badania domagali się obrońcy "Krakowiaka" uzasadniając, że nie mogą z nim nawiązać żadnego kontaktu. A wydawało się, że "Krakowiak" będzie zachowywał się normalnie. Wchodząc na salę Janusz T. powiedział "Dzień dobry Wysokiemu Sądowi". Potem jednak rozpoczął się monolog obelg. Gdyby psychiatrzy orzekli, że stan "Krakowiaka" nie pozwala mu na udział w procesie byłaby to klęska prokuratury - proces gangu bez jego szefa. Ostatni raz psychiatrzy badali krakowiaka na początku stycznia. Prokurator odczytując uzasadnienie aktu oskarżenia mówił o absolutnej władzy "Krakowiaka" nad 300-osobowym gangiem, o przejmowaniu sycylijskich wzorów, całowaniu po rękach i braterskich uściskach - podczas spotkań gangsterów, a z drugiej strony o bezwzględnej brutalności wobec ofiar. Na sali rozpraw pojawiła się tylko jedna kobieta, której ludzie "Krakowiaka" cztery lata temu zastrzelili męża. Był zaledwie przez trzy dni właścicielem kantoru w Przemyślu. Zginął gdy wracał do domu. Rozprawa rozpoczęła się dzisiaj z opóźnieniem ponieważ anonimowy rozmówca poinformował, że będzie próba odbicia "Krakowiaka".

Chłopak z miasta

"To ja jestem chłopak z miasta, biorę wszystko na siebie" - tak wczoraj krzyczał na sali sądowej Janusz T. Przez godzinę nie milkł nawet na chwilę. Padały inwektywy pod adresem sędziów, obrońców i współoskarżonych. "Krakowiaka" próbowało uspokoić trzech policjantów. W końcu sędzia zdecydowała, że Janusz T. zostanie wyprowadzony z sali. Tak jak policjanci musieli wnieść "Krakowiaka" na salę rozpraw, po decyzji sądu "Krakowiaka" wyniesiono. Byłego szefa gangu trzy razy wyprowadzano z sali rozpraw. Wracał jednak na nią, a przewodnicząca sądu bezskutecznie próbowała mu zadawać pytania. Jak mówił odczytujący akt oskarżenia prokurator Marek Pasionek jeszcze kilka miesięcy temu "Krakowiak" zachowywał się normalnie: "Z opinii załączonych do akt sprawy wynika, że lekarze – psychiatrzy nie dopatrują się żadnych oznak ani zniesionej, ani ograniczonej poczytalności". Zachowanie Janusza T. nie przeszkodziło prokuratorowi w odczytaniu aktu oskarżenia. Potem wnioski zaczęli składać oskarżeni i obrońcy. Większość z nich domaga się, by świadkowie koronni byli przesłuchani w obecności biegłych psychiatrów i psychologów. Pojawiają się kolejne wnioski i sąd tak naprawdę nie rozpoczął jeszcze przewodu sądowego. Na rozpatrzenie czeka też najważniejszy wniosek obrońcy "Krakowiaka", by akta sprawy zwrócić do prokuratury, ponieważ zdaniem obrońcy w niezgodny z prawem sposób wyznaczono świadków koronnych.

"Krakowiak"? Dobry sąsiad!

To co mówili sąsiedzi zupełnie różni się od informacji zawartych w akcie oskarżenia. Tam padają słowa o zabójstwach, napadach i kierowaniu gangiem twardą ręką. Tymczasem na ulicy w Będzinie, na której mieszkał Janusz T. było zupełnie inaczej. Zdaniem sąsiadów rodzina państwa T. była szczęśliwą rodziną. Uśmiechnięte dzieci i żona, idealna rodzina. Sąsiedzi widzieli, że przed dom "Krakowiaka" często podjeżdżają drogie samochody, ale jak powiedział jeden z nich żadnego niebezpieczeństwa w dzielnicy nie było. Domysły pojawiły się dwa lata temu, kiedy w styczniowy poranek pod dom Janusza T. przyjechali zamaskowani policjanci. O tym co Janusz T. robił poza domem, kilka dni później sąsiedzi dowiedzieli się z gazet. Teraz co ciekawe z zewnątrz w zupełnie nieciekawym domu obitym białymi panelami mieszka zupełnie ktoś inny.

Proces specjalnie chroniony

Procesowi towarzyszą specjalne środki ostrożności. Odbywa się on w zaadaptowanych koszarach wojskowych. Remont sali pochłonął ponad dwa miliony złotych. Monitoring, kuloodporne szyby i oddział szturmowy policji będą cały czas w pełnej gotowości. 36 oskarżonych zasiadło za olbrzymią pancerną szybą. Na teren sądu można dostać się tylko za okazaniem specjalnej imiennej przepustki. Bagaż osób wchodzących na salę - w tym również sędziów i prokuratorów - miał być prześwietlany promieniami rentgena. Ulica, przy której stoi budynek sądu, na czas prowadzenia sprawy będzie zamknięta. Wszystkie nieprawidłowo zaparkowane przy niej samochody skontrolował policyjny robot pirotechniczny. Zarówno sala, jak i teren wokół budynku są monitorowane przez kilkadziesiąt kamer. Dlaczego wybrano właśnie to miejsce? Jak tłumaczy prezes Sądu Apelacyjnego w Katowicach Mariusz Żak: "Chodzi o otoczenie, o możliwość zabezpieczenia obiektu z zewnątrz". Posłuchaj relacji sprzed bramy byłych koszar - katowickiego reportera RMF FM Marcina Buczka:

Na procesie pojawi się dwóch świadków koronnych. Ich zeznania są kluczowe dla tego procesu. Jednym z nich jest "Kastor". Był z "Krakowiakiem" od początku. Za głowę "Kastora" przestępcy wyznaczyli nagrodę - pół miliona. Krakowiak zaczynał w Krakowie. W ciągu 10 lat zorganizował jedną z najsilniejszych grup przestępczych w kraju. To właśnie jemu była podporządkowana większość przestępców na południu Polski. Była to jedna z najlepiej zorganizowanych grup. Miała księgowego, zbrojmistrza, a gdy ktoś z członków gangu trafiał za kraty jego rodzina mogła liczyć na co miesięczną rentę. Akta sprawy liczą ponad 80 tomów. Sprawę poprowadzi sędzia Grażyna Łukaszewicz. Przyznaje, że do tej pory nie miała do czynienia z takimi przestępcami, ale jak mówi nie boi się, bo gdyby się bała nie prowadziłaby tej sprawy.

foto RMF FM Katowice

15:05