W tym roku Woody Allen dołożył do swojej pokaźnej kolekcji oskarowych nominacji jeszcze jedną - za scenariusz filmu "Przejrzeć Harry'ego". A my dokładamy "Przejrzeć Harry'ego" do listy bardzo dobrych filmów, nie tylko Allena, w ogóle. Choć niewiele brakowało, by dyskusję o samym filmie zastąpiła publiczna dyskusja o prywatnym życiu Woody'ego.

Natychmiast po premierze stwierdzono, że tytułowy Harry to sam Allen.

Woody początkowo bronił sie, ale...

dźwięk - Nikt nie chciał tego słuchać. Patrzyli na mnie z podejrzliwością i niedowierzaniem. Skończyło się tak: stałem rano pod prysznicem i olśniło mnie - najlepiej będzie stwierdzić, że Harry to ja. Nie ukrywać tego dłużej. Ale ze mną wszystko w porządku, naprawdę nie mam rozdwojenia jaźni. Wiele o tym myślałem. Zrobiłem to, co powinienem zrobić. - tłumaczy Allen.

A zrobił film o postaci mało sympatycznej - nękanym kryzysem twórczym pisarzu, który wciąż pakuje się w kłopoty, głównie natury osobistej.

Bilans jego życia to - oprócz książek - trzy żony, sześć psychoterapeutek i sporo drobniejszych nieszczęść. Mamy więc to, co zwykle u Allena - trochę filozofii, trochę seksu, trochę depresji, autoanalizy - wszystko nakręcone z pasją, z doskonale poprowadzonymi aktorami. Wśród których znaleźli sie m.in. Judy Davis, Julia Louis-Dreyfus, Kirstie Alley czy Elisabeth Shue. "Przejrzeć Harry'ego" to także pułapka w pułapce: Harry pisze wykorzystując historie z życia swoich bliskich i przyjaciół. Allen tworzy jego postać tą samą metodą, a jednocześnie wplatając w to własne frustracje. Bez obawy - nie stracił formy. Może tylko stał się bardziej surowy i bardziej gorzki. Oceńcie sami.