W Gliwicach rozpoczął się proces 16-letniego Tomasza S. i 21-letniego Michała F., którzy w ubiegłym roku zamordowali swego 14-letniego kolegę za to, że nie chciał im pożyczyć pistoletu śrutowego. Teraz starszemu grozi dożywocie, młodszemu 15 lat więzienia.

Łączyła ich pasja zbierania militariów, szukali ich na gliwickim poligonie, tam też rozegrała się tragedia. Podczas śledztwa do zbrodni przyznali się obaj oskarżeni. Teraz przed sądem ponownie przyznał się 21-letni Michał F. Jak tłumaczył chciał tylko nastraszyć 14-latka. Na poligon zwabili go obiecując, że pokażą mu skrzynkę z granatami. "To Tomek namawiał mnie do tego, żeby zabić. Coś mnie opętało" - tłumaczył Michał. Inaczej przedstawia to prokuratura mówiąc o zbrodni ze szczególnym orucieństwem. "Założyli mu pętlę na szyję, prowadzili go na lince jak zwierzę zadając mu kilkadziesiąt ciosów nożami" - tak wydarzenie na poligonie opisuje prokurator. Oskarżonych zbadali psychiatrzy. Uznali, że młodzi ludzie popełniając zbrodnię byli poczytali. Kiedy zabili Michała próbowali ukryć ciało w dziupli. Ponieważ była zbyt mała ciało przykryli trawą. W nocy wrócili. Wspólnie z 24-letnim bratem Tomasza S. przysypali zwłoki ziemią. Policja i żołnierze przez kilka dni szukali Michała. Użyto nawet śmigłowca z kamerą termowizyjną. Bezskutecznie. Zamordowanego odnalazł sześć tygodni później mężczyzna zbierający jagody.

20:55