Amerykańskie władze imigracyjne niespodziewanie zabrały kubańskiego chłopca rodzinie w Miami.

Władze imigracyjne Stanów Zjednoczonych postanowiły radykalnie rozwiązać sprawę sześcioletniego Kubańczyka Eliana Gonzaleza. Chłopiec został zabrany z domu swoich krewnych w Miami na Florydzie. Cała akcja, przeprowadzona przez uzbrojonych agentów urzędu imigracyjnego, trwała kilka sekund:

Brało w niej udział 20 agentów, którzy nad ranem czasu lokalnego wdarli się do domu, gdzie przebywał Elian. Porę tę wybrano prawdopodobnie po to, by nie napotkać oporu tłumu kubańskich imigrantów. Rzeczywiście, przed budynkiem było zaledwie 50 osób. Podczas akcji urzędu imigracyjnego użyto gazów łzawiących. Agenci wyważyli drzwi domu, dziecko zostało wyniesione przez kobietę i mężczyznę do stojącego mikrobusu i wywiezione w nieznanym kierunku.

Na wieść o odebraniu chłopca na ulicach małej Hawany w Miami gromadzą się coraz większe tłumy mieszkających tam kubańskich imigrantów. Ludzie rozgniewani są akcją oraz użyciem przez agentów gazów łzawiących. Nie wiadomo, gdzie teraz znajduje się chłopiec, ale jak wynika z oświadczenia rządu Stanów Zjednoczonych, zamierza on oddać Eliana jego ojcu, przebywającemu w Waszyngtonie.

Spór wokół sześcioletniego rozbitka trwa już kilka miesięcy. Wyłowiony u wybrzeży Atlantyku chłopiec trafił do swoich kubańskich krewnych. Jego matka utonęła. Oddania sześciolatka domagał się ojciec, Migel Gonzalez. Ale negocjacje

w tej sprawie nie przynosiły efektu. Zaledwie wczoraj, także fiaskiem- zakończyła się kolejna ich runda.

Wiadomości RMF FM 11:25

Ostatnie zmiany 12:45