Coraz więcej Szkotów sprzeciwia się oddzieleniu ich kraju od Wielkiej Brytanii, podczas gdy zwolenników takiego posunięcia nie przybywa. Tak wynika z najnowszych sondaży.

Mieszkańcy Szkocji o tym, czy ich kraj oddzieli się od Wielkiej Brytanii mają zdecydować w referendum, które odbędzie się 18 września z inicjatywy Szkockiej Partii Narodowej (SNP).

Odsetek osób gotowych zagłosować przeciwko odłączeniu wzrósł do 49 proc. z 44 proc. w styczniu. Tymczasem poparcie dla secesji deklaruje 37 proc. pytanych, czyli tyle samo co miesiąc wcześniej - wynika z badania ośrodka ICM dla tygodnika "Scotland on Sunday".

Z kolei sondaż wykonany przez centrum badania opinii publicznej Panelbase na zlecenie SNP pokazuje, że przeciwnych wyjściu Szkocji z W. Brytanii jest 47 proc. pytanych - o 4 punkty procentowe więcej niż we wrześniu, podczas gdy odsetek popierających secesję spadł do 37 proc., z 44 proc. we wrześniu.

Sondaże ukazały się na dzień przed pierwszym posiedzeniem z udziałem całego rządu Davida Camerona w Szkocji. Gest ten ma podkreślić, że władzom w Londynie zależy na utrzymaniu Szkocji w Zjednoczonym Królestwie - zauważa agencja Reutera.

Pierwszy minister Szkocji i lider SNP Alex Salmond liczy na to, że Szkocja po odłączeniu się od Zjednoczonego Królestwa będzie mogła nadal posługiwać się funtem szterlingiem oraz zostanie ponownie włączona do UE, tym razem jako odrębne państwo.

Tymczasem brytyjski minister finansów George Osborne wykluczył niedawno udział niepodległej Szkocji w unii walutowej, a przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso powiedział, że wejście Szkocji do UE "może być bardzo trudne, jeśli w ogóle możliwe". Jego zdaniem "niezwykle trudne byłoby uzyskanie zgody wszystkich krajów Unii Europejskiej na przyznanie członkostwa nowym krajom, które postanowią oderwać się od istniejącego państwa należącego do UE".

Do udziału w szkockim referendum uprawnionych jest około 4 mln ludzi. Od około 20 lat tylko jedna trzecia wyborców popiera niepodległość Szkocji.

(Mar)