Na razie nie widać odwilży w CBA. Wejścia do tego gmaszyska wciąż strzegą umundurowani faceci zabierający telefon komórkowy przy wejściu. Wygląda jednak na to, że wkrótce zobaczymy pewne oznaki zmian, do których niewątpliwie dojdzie.

Rozumiem, że tajna służba rządzi się swoimi prawami. Funkcjonariusze powinni być chronieni przed ewentualnym intruzem, który chciałby coś podsłuchać, wrogo zadziałać czy po prostu przemycić jakiś ostry przedmiot by wyrządzić komuś krzywdę. To jednak co dzieje się w CBA nosi, moim skromnym zdaniem, pewne znamiona absurdu. Nowopowstała stróżówka to bariera rodem z "Procesu" Franza Kafki. Obrzymi "Hajman"- czyli maszyna do prześwietlania przedmiotów, kilkuosobowa obsada ochroniarska i co najdziwniejsze- lustro weneckie przed którym wpatrując się w swoje własne odbicie trzeba stanąć i poczekać na komendę ukrytego za lustrem strażnika żądającego dokumentów i celu wizyty. Gdy przejdziemy te wszystkie trudności okaże się, że trzeba będzie zostawić jeszcze w depozycie telefon komórkowy. Słowo daję- jak w więzieniu! Tylko tam wiadomo po co się go zostawia...

Coś mi jednak mówi, że pod rządami Pawła Wojtunika wkrótce ta sytuacja się zmieni bo człowiek ten wydaje się po prostu rozsądny. Oczywiście to wejście do CBA to tylko symbolika pewnego mechanizmu, który dzieje się w środku i który musi ulec pewnym zmianom. Służba musi wreszcie być jedynie batem na skorumpowanych urzędników. Przestępców bez względu na sympatie polityczne i własne interesy.

Wywiad jakiego Paweł Wojtunik udzielił mi w trzecim dniu urzędowania w budynku przy alejach Ujazdowskich pokazuje pewną drogę, którą nowy szef CBA zamierza poprowadzić tę instytucję. Czy mu się uda? Czy ulegnie politycznym zakusom rządzących by mieć służby po ICH stronie? Nie będę kończył: "Czas pokaże" bo to obciach, choć ta pointa byłaby najtrafniejsza...