Największy w historii Brazylii bunt więzienny został opanowany. W starciach zginęło co najmniej 15 osób. W buncie do którego doszło wczoraj w 29 więzieniach stanu Sao Paulo wzięło udział co najmniej kilkanaście tysięcy więźniów.
Policja opanowała już sytuację w brazylijskich zakładach karnych. Funkcjonariusze uwolnili 7 tysięcy zakładników. Nie obyło się bez ofiar porachunków między więźniami.
Bunt rozpoczął się dwa dni temu, prawie równocześnie w 29 placówkach. Akcję tę zorganizowała organizacja przestępcza "Pierwsze Komando Stolicy". Był to protest przeciwko przeniesieniu części kierownictwa tej grupy z więzienia w Karadiru do innych zakładów. Podczas rewolty w Karandiru wzięto 7 tysięcy zakładników - strażników, pracowników więzienia a także odwiedzających
(więźniowie rozpoczęli rewoltę w porze odwiedzin w zakładzie karnym). Buntownicy poddali się po blisko 24 godzinnych negocjacjach. Członkowie grupy "Pierwsze Komando Stolicy" zostali skierowani do różnych zakładów. Teraz policja przeszukuje cele w poszukiwaniu broni, narkotyków oraz pieniędzy pochodzących z haraczów od więźniów.
Był to największy bunt w brazylijskich zakładach karnych od października 1992 roku. Wtedy w czasie akcji policyjnej zginęło 111 osób, a 100 zostało rannych. Bunty w przeludnionych brazylijskich więzieniach nie należą do rzadkości. Policja zwykle surowo rozprawia się z nieposłusznymi aresztantami.
foto EPA
03:05