Bułgarski rząd zgłosił do prokuratury zawartą przez poprzedni rząd umowę z Gazpromem. Według premiera Bojko Borysowa umowa, która ma obowiązywać do 2030 roku jest niekorzystna dla jego kraju i spowodowała znaczne podwyżki cen gazu. Porozumienie z Rosjanami rząd w Sofii zawarł cztery lata temu. Wcześniej Bułgarzy uzyskiwali od Gazpromu korzystniejsze warunki w zamian za tranzyt rosyjskiego gazu.

O zamiarze przekazania sprawy prokuraturze informował w czwartek premier Bojko Borysow, który uzasadnił decyzję drastyczną podwyżką cen gazu ziemnego na rynku wewnętrznym. Od 1 lipca cena, po której krajowy monopolista Bułgargaz dostarcza surowiec użytkownikom krajowym, wzrosła o 24,6 proc.

Bułgargaz tłumaczył to warunkami umowy z Gazpromem, podpisanej w 2006 r. Zniesiono wtedy zasadę, zgodnie z którą Bułgaria otrzymywała część gazu po ulgowych cenach, uwzględniających opłaty za tranzyt. Cena gazu jest powiązana m.in. z kursem dolara.

Po zapowiedzi Borysowa Moskwa poinformowała, że we wtorek 6 lipca do Sofii przybędą rosyjski wicepremier i szef rady dyrektorów Gazpromu Wiktor Zubkow oraz szef Gazeksportu Aleksander Medwiediew. Tematem rozmów z władzami bułgarskimi według rzecznika rosyjskiego rządu mają być regionalne projekty energetyczne z rosyjskim udziałem: gazociąg South Stream oraz budowa drugiej elektrowni atomowej w Belene nad Dunajem.

Od objęcia władzy 11 miesięcy temu centroprawicowy rząd Borysowa sygnalizuje, że może z nich zrezygnować. Premier mówił, że Bułgaria wycofała się z projektu ropociągu Burgas-Aleksandrupolis. Później uściślono, że w sprawie ropociągu ostatecznej decyzji nie ma, tylko czeka się na ekspertyzę ekologiczną, która według ostatnich danych ma być gotowa w lutym 2011 r.