Zamachowiec-samobójca zaatakował w Kabulu konwój międzynarodowych sił ISAF. Zginęło czworo Afgańczyków, w tym troje cywilów i policjant, oraz 10 żołnierzy ISAF-u. Do ataku przyznali się talibowie.

Według świadków cytowanych przez agencję AP, ładunek ukryty w samochodzie-pułapce był bardzo silny. Na skutek eksplozji zginęło dziecko, kobieta i mężczyzna. Pod szczątkami pojazdów widać też było dwa ciała.

Jak poinformowały siły koalicji, w ataku ranni zostali żołnierze konwoju i wielu cywilów. Część poszkodowanych śmigłowce NATO przetransportowały do szpitala, pozostałym udzielono pierwszej pomocy na miejscu.

Dziś doszło do jeszcze dwóch innych zamachów. Pierwszy miał miejsce w prowincji Kandahar. Mężczyzna w mundurze afgańskiej armii zaczął strzelać do afgańskich i zagranicznych żołnierzy. Zginęło dwóch Australijczyków oraz napastnik.

Drugi zamach udaremniono w prowincji Kunar na wschodzie Afganistanu, która stanowi matecznik bojowników wzdłuż granicy z Pakistanem. Przed siedzibą wywiadu prowincji strażnicy zauważyli podejrzanie zachowującą się kobietę i zaczęli strzelać, na co ona zdetonowała ładunek. Obyło się bez ofiar.