Nawet 20 osób mogło zginąć w masakrze w biurze ONZ w mieście Mazar-i-Szarif na północy Afganistanu - poinformował Reuters. Zaatakowali je uczestnicy demonstracji zorganizowanej w proteście przeciwko spaleniu Koranu przez amerykańskiego pastora. Atak potępił prezydent USA Barack Obama, który w wydanym oświadczeniu złożył kondolencje rodzinom ofiar.

Agencja Reutera powołuje się na pragnących zachować anonimowość przedstawicieli ONZ. Według nich, bilans ofiatr, który trzeba będzie jeszcze zapewne skorygować, obejmuje cudzoziemskich i afgańskich pracowników, strażników ONZ i nepalskich żołnierzy z plemienia Gurkhów, wynajętych do ochrony placówki.

Gubernator prowincji Balch, której głównym miastem jest Mazar-i-Szarif, oświadczył, że zginęło łącznie 12 ludzi - siedmiu pracowników ONZ i pięciu demonstrantów. Zabito siedmioro pracowników UNAMA (misji ONZ w Afganistanie); pięciu z nich to Nepalczycy, a dwoje to Europejczycy - mężczyzna i kobieta. Pięciu demonstrantów zostało zabitych, a 20 rannych - powiedział gubernator Atta Moammad Nur, dodając, że ponad 20 uczestników napadu aresztowano. Jak zaznaczył, atak przeprowadzili talibscy rebelianci, wmieszani dla niepoznaki między demonstrantów.

Jak oświadczył w Nowym Jorku rzecznik ONZ Farhan Haq, sekretarz generalny Ban Ki Mun przyjął "z oburzeniem" wiadomość o śmierci ludzi, którzy chcieli pomóc w odbudowie kraju. Rzecznik nie był jednak w stanie potwierdzić liczby zabitych. Według niego, na miejsce tragedii niezwłocznie udał się specjalny wysłannik Ban Ki Muna do Afganistanu Staffan de Mistura.

Wcześniej anonimowe afgańskie źródło policyjne informowało, że szef misji ONZ w Mazar-i-Szarif został ranny, ale przeżył, a wśród zabitych są Norwegowie, Rumuni i Szwedzi. Podana przez rzecznika lokalnej policji wiadomość o odcięciu głów dwóm ofiarom została później zdementowana.