7 ofiar śmiertelnych i ponad 300 osób poparzonych - to bilans jednego z najtragiczniejszych polskich pożarów. Dziś mija 9 lat od tragedii w czasie koncertu w hali Stoczni Gdańskiej. Płomienie wybuchły akurat w momencie, gdy swój występ rozpoczynał zespół Golden Life.

Początkowo widzowie zgromadzeni w hali nie chcieli opuszczać budynku, nie zdawali sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Jednak potem dramatyczne wydarzenia miały błyskawiczny przebieg.

Niestety nigdy nie udało się ustalić sprawców tragedii, choć wiadomo, że to było podpalenie. Trud, jaki zadali sobie prokuratorzy, policjanci i eksperci z różnych dziedzin, był naprawdę wielki. By sprawdzić mechanizm powstania pożaru oraz to, co działo się w jego trakcie, fachowcy z Wyższej Szkoły Pożarnictwa zbudowali makietę hali; takiej samej wielkości jak oryginał. Ekspertyza była jasna – podpalenie. Ktoś wylał na ławki łatwopalną ciecz.

Nic jednak nie dały poszukiwania tego człowieka i to mimo że są świadkowie, którzy go widzieli.

Od lat wlecze się także proces osób, które wg prokuratury są odpowiedzialne za to, że w czasie tragedii pozamykane były drogi ewakuacyjne, a drogi ucieczki były nieoznaczone. Na wyrok w nim czekają dziesiątki poparzonych, które przed sądem w procesach cywilnych będą domagać się wysokich odszkodowań za blizny, które nigdy nie znikną.

11:50