"Nie było skażenia środowiska" - zapewniają strażacy, którzy badali teren wczorajszej awarii w zakładach chemicznych Polchem w Toruniu.

Z uszkodzonej instalacji wyciekł tam trójtlenek siarki. Wydostające się opary utworzyły gęstą chmurę. Spowodowało to panikę w mieście i paraliż komunikacyjny na trasie wylotowej na Bydgoszcz. To już nie pierwszy taki wypadek w liczących kilkadziesiąt lat zakładach Polchem. Właściwie w tej chwili trudno powiedzieć co stanie się z Polchemem. Dosłownie kilkanaście dni temu władze miasta, aby uratować kilkaset miejsc pracy zgodziły się na wniosek doradcy komisarycznego i nie zamknęły zakładu.

Polchem zbudowano w latach ’20, teraz jest w opłakanym stanie. Zarządca, Krystyna Dowgiełło zapowiada jednak, że aby poprawić bezpieczeństwo, zlikwiduje najgroźniejsze oddziały i zakład nie będzie truł. "Składałam obietnice, że nie później niż pierwszego lipca zamknę kwasownię. Uważam, że może ona być zlikwidowana i będzie zlikwidowana. Gwarantuję głową, że nie puszczę uruchomienia technologii bez zgody inspektora ochrony środowiska" – powiedziała Dowgiełło. Więc jeśli nie będzie gwarancji, że można ruszyć z produkcja, nie będzie ona uruchomiona. Mimo, że zakład jest w złym stanie trzeba pamiętać o tym, że zamknięcie Polchemu było by przyczyną pojawiania się na rynku pracy 500 nowych bezrobotnych, a na to Toruń nie może sobie pozwolić.

Foto RMF FM

10:40